Dracula, balet Krzysztofa Pastora stworzony dla West Australian Ballet w 2018 roku, zdobył szereg entuzjastycznych recenzji i nagród. W 2020 roku Dracula nie tylko powróci na scenę w Perth, ale premiera baletu odbędzie się również w Brisbane z Queensland Ballet. Znany na całym świecie choreograf i dyrektor artystyczny Polskiego Baletu Narodowego rozmawia z nami w przeddzień premiery swojego wcześniejszego dzieła In Light and Shadow (W światłocieniu) podczas festiwalu tańca plenerowego w Australii Zachodniej.
Tekst: Jansson J. Antmann
In Light and Shadow wydaje się podążać za tobą po całym świecie.
Balet ten stworzyłem dla Holenderskiego Baletu Narodowego 20 lat temu i od tego czasu zaprezentowało go kilka innych zespołów, w tym Royal Swedish Ballet, Scottish Ballet, Opera and Ballet Theatre w Ankarze, The Hong Kong Ballet oraz mój własny Polski Balet Narodowy w Warszawie w ramach wieczoru baletowego Tańczmy Bacha w roku 2010 i ponownie w roku 2013… a teraz wreszcie w Perth.
Dlaczego według ciebie dzieło stało się tak popularne?
Jest inspirowane barokiem i jest to jedna z moich najlżejszych prac. Nie ma tam narracji ani akcji dramatycznej. Balet zaczyna się bardzo spokojnie refleksją, uniwersalnym przesłaniem pokoju i ludzkich uczuć, po czym następuje pokaz fizyczności tancerzy nawiązujący do barokowego malarstwa, gdzie często podziwiać można ciało i jego muskulaturę.
Czy były jakieś problemy z odtworzeniem go na świeżym powietrzu w ramach corocznego festiwalu tańca organizowanego przez West Australian Ballet w Amfiteatrze w Kamieniołomach?
Oczywiście były pewne ograniczenia. Balet ten jest wystawiony bez zazwyczaj towarzyszącej mu złotej scenografii, jednak z przyjemnością zaadaptowałem ten utwór do Amfiteatru w Kamieniołomach, ponieważ ma on swoje naturalne piękno dzięki ciepłym, złotym wapiennym ścianom otaczającym publiczność. Co więcej, premiera odbędzie się przy pełni księżyca, a oświetlone jego blaskiem drzewa tworzą wspaniałe malarskie tło.
Dlaczego barok… i dlaczego Bach?
Holenderski Balet Narodowy pierwotnie zamówił balet do wieczoru z muzyką Bacha. Kiedy się przygotowywałem, zanurzyłem się w sztukę tego okresu. Zawsze to robię, kiedy zaczynam pracę nad nowym dziełem. W tym przypadku przyjrzałem się szczególnie dziełom Vermeera, Rembrandta i La Toura. Choreografia została zainspirowana też oczywiście tańcami barokowymi, na przykład sposobem ułożenia rąk.
Kiedy zacząłem wybierać utwory Bacha, natknąłem się na film dokumentalny o nim. Początkowym scenom filmu towarzyszy piękna, czysta muzyka fortepianowa – Aria z Wariacji Goldbergowskich. Na tle tej muzyki lektor opowiada historię słynnego naukowca, Lewisa Thomasa, który został zapytany, co by zrobił, gdyby mógł wysłać wiadomość do cywilizacji w innym świecie. Naukowiec odpowiedział, że chciałby wysłać cały katalog muzyki Johanna Sebastiana Bacha, ale bałby się, że byłoby to zbyt przytłaczające dla odbiorców. Byłem pod tak dużym wrażeniem tego opowiadania, że postanowiłem otworzyć mój balet właśnie Arią z Wariacji Goldbergowskich.
Z tak delikatnego otwarcia balet zamienia się w eksplozję ruchu i dźwięku. Co zainspirowało twój wybór muzyki?
Lektor filmu kontynuował, wyjaśniając, jak wiele różnych aspektów ma twórczość Bacha; na przykład jak co tydzień musiał on komponować nową mszę kościelną. Ja jednak nie chciałem wykorzystywać jego utworów sakralnych i dlatego wybrałem III Suitę orkiestrową D-dur, co stanowi doskonały kontrast z Arią z Wariacji Goldbergowskich, która jest bardzo wyciszona, ciepła i pozbawiona melodramatu. Natomiast III Suita zaczyna się głośną i dominującą uwerturą, podczas której cała grupa tancerzy wchodzi na scenę i dumnie prezentuje swój kunszt taneczny. Pierwsze dwie i pół minuty wymagają dużej dyscypliny, cała grupa tańczy razem, a także dzieli się w precyzyjnych kanonach. Następnie, aby pokazać osobowości poszczególnych tancerzy, dzielę tą dużą grupę na mniejsze formacje i solówki, dając tancerzom większą swobodę i pozwalając na indywidualne popisy.
Potem następuje Air, podczas którego na scenie mamy jednocześnie dwa kontrastujące ze sobą pas de deux. Jednoczesne oglądanie ich jest dość trudne. Pierwsza para odzwierciedla muzyczny stereotyp (cliché) tej bardzo znanej muzyki. Tancerka ma na sobie długą metaliczną spódnicę, co daje efekt pewnej stylizacji i sztuczności. Druga para jest bardziej naturalna i odzwierciedla cieplejszy i piękniejszy charakter tego utworu. Pary nigdy się nie spotykają, ale istnieją obok siebie, chodzi o to, aby podkreślić dwa bardzo różne aspekty tej samej kompozycji. Po Air następuje suita barokowych tańców, która pozwala tancerzom zaprezentować ich techniczny kunszt.
Wybór muzyki wyraźnie zainspirował twoją choreografię In Light and Shadow. Czy tak było również w przypadku Draculi?
Trudność wykonawcza In Light and Shadow polega na tym, że wymaga on dyscypliny i jednocześnie interpretacyjnej swobody. Jest również fizycznie bardzo intensywny i bardzo gęsty, jeżeli chodzi o zawartość choreograficzną. To czysty ruch, podczas gdy Dracula to fabuła, której opowiedzenie wymaga czasu. Właśnie dlatego wybrałem muzykę Wojciecha Kilara, nadaje się ona znakomicie do tego, aby stworzyć atmosferę dwóch światów – londyńskiego społeczeństwa i świata wampirów. Niezależnie od tego czy mówimy o Bachu, czy o Kilarze, ich muzyka jest bardzo wyrazista, emocjonalna. Pejzaż dźwięków zastępuje prawdziwy krajobraz.
Jestem fanem muzyki Kilara, sposobu w jaki wykorzystuje elementy polskiego folkloru. Choć ludzie spoza Polski zapewne tych elementów nie rozpoznają, ale to właśnie one czynią jego muzykę bardziej niezwykłą i specyficzną. To oczywiste, że Kilar uwielbiał polskie góry i ich atmosferę, znajduje to odzwierciedlenie na przykład w jego poemacie symfonicznym Kościelec 1909. Wykorzystuję ten utwór do sceny w zamku Draculi.
Muzyka Kilara jest również bardzo zmysłowa.
W Draculi starałem się znaleźć sposób na odejście od typowego kontekstu gotyckiego. Chciałem zrobić coś romantycznego. Wiktoriański świat opisany przez Brama Stokera to świat seksualnie stłumionych mężczyzn i sfrustrowanych seksualnie kobiet. Fascynowały mnie dwie postaci kobiece: Mina i Lucy. Obydwie są bardzo świadome, rozbudzone seksualnie. Mój Dracula nie jest o kłach i wysokich kołnierzach.
Powiedziałeś, że kiedy zaczynasz pracę nad nowym dziełem, zanurzasz się w sztuce.
Zgadza się. Stworzyłem balet In Light and Shadow z projektantką scenografii i kostiumów Tatyaną van Walsum oraz projektantem oświetlenia Bertem Dalhuysenem. Kiedy pracowaliśmy nad nim w Amsterdamie, zainspirował nas efekt światłocienia (chiaroscuro) w barokowych obrazach. Jedną z zasad baroku jest użycie silnych kontrastów między światłem i cieniem, stąd tytuł tej pracy. W malarstwie z tego okresu sylwetki ludzi często wyłaniają się z cienia i wchodzą w mocne światło, a także niespodziewanie ostre, jaskrawe kolory np. czerwony i żółty wysuwają się na pierwszy plan. Stało się to podstawą wizualną tego baletu. Być może jest to najbardziej widoczne w części nazywającej się Bourrée. Choreografia przypominająca bardzo szybkie tańce irlandzkie składa się z małych dynamicznych kroków wykonywanych przez tancerki na puentach. Precyzyjne oświetlenie powoduje, że publiczność widzi tylko pracę nóg. Inspirowały nas także barokowe porcelanowe figurki, które kiedyś podziwiałem w Dreźnie. Zazwyczaj są one dość pastoralne, sielankowe, co wpłynęło na „słodki” i lekko zmanierowany charakter gawota, który poprzedza Bourrée. Jeśli chodzi o Draculę, ściśle współpracowałem z projektantami scenografii i kostiumów: Philem R. Danielsem i Charlesem Cusickem Smithem, którzy wykonali wspaniałą pracę, tworząc zróżnicowane światy tej opowieści. Projekt scenografii opracowany według dagerotypu (starodawny proces fotograficzny, niepowtarzalne zdjęcia, wykonane tylko w jednym egzemplarzu) jest odzwierciedleniem tej dawnej techniki fotograficznej z jasnym środkiem i ciemnymi krawędziami. To idealna metafora nieuchwytnej miłości i świata, za którym Dracula tęskni i w którym nigdy nie dane mu będzie zamieszkać.
Projekt scenografii jest także inspirowany obrazem Caspara Davida Friedricha Cmentarz klasztorny na śniegu z lat 1817-19. Liczne przedstawienia cmentarza Friedricha odzwierciedlały romantyczne postawy wobec śmierci i przemijania. Obraz został zniszczony podczas nalotu na Berlin, ale przywrócono go do życia w Draculi.
Opracowałeś neoklasycznego Draculę od zera we współpracy z West Australian Ballet. Jak się pracowało z tym samym zespołem przy współczesnym utworze In Light and Shadow?
W moich choreografiach podstawą, punktem wyjścia jest technika tańca klasycznego, więc różnica polega głównie na tym, że Dracula to balet z fabułą, a In Light and Shadow nie opowiada żadnej konkretnej historii. Co więcej, Dracula został stworzony z tancerzami tutaj w Perth, więc można powiedzieć, że mieli bardziej kreatywny wkład w powstawanie tego przedstawienia, podczas gdy w przypadku In Light and Shadow uczyli się już istniejącego od wielu lat baletu. Hong Kong Ballet wykonywał ten utwór dwa lub trzy lata temu i jestem bardzo wdzięczny, że ich baletmistrz Yuh Egami przyjechał do Perth, aby przekazać cały balet miejscowemu zespołowi. Wykonał wspaniałą robotę, przygotowując utwór przed moim przybyciem tutaj, i jestem bardzo zadowolony z tego, jak zespół nauczył się tej choreografii.
Czy im się podobało? Pamiętam, że uwielbiali występować w Draculi. Czy wszyscy byli zadowoleni, że znowu pracowaliście razem?
Oczywiście, chociaż jestem dość wymagający, więc raczej powinieneś zapytać o to tancerzy (śmiech). Z pewnością podobała mi się praca z West Australian Ballet. Aurélien Scannella zbudował zespół światowej klasy złożony z 21 australijskich tancerzy i 18 z zagranicy, w tym z Kuby, Japonii, Anglii, Włoch, Francji, Nowej Zelandii, Filipin i USA. Ta różnorodność środowisk i szkół tworzy bardzo dynamiczną, międzynarodową grupę. Zawsze miło tu wrócić.
Dracula został wyprzedany, otrzymał entuzjastyczne recenzje i kilka nagród. Byłeś zaskoczony?
Zawsze jestem zaskoczony, gdy coś się udaje. To moja dolegliwość (śmiech). To było świetne dla mnie i zespołu. Kto nie lubi dobrych wieści? Zawsze mówiłem, że chciałbym zrobić musical, a do tej pory Dracula to najbardziej komercyjne, ale w dobrym sensie tego słowa, przedstawienie, jakie zrobiłem. Sam tytuł ma charakter komercyjny.
Dracula będzie miał premierę w Brisbane w maju, a we wrześniu powróci do Perth. Niewielu współczesnych choreografów może pochwalić się stworzeniem nowego, neoklasycznego baletu, który jest wykonywany na dwóch głównych scenach w tym samym kraju w tym samym roku.
Jestem podekscytowany, ale pochwała należy się Aurélienowi. To był jego pomysł. Zaprosił mnie do tego i zaryzykował wraz z Li Cunxinem dyrektorem Queensland Ballet, który był koproducentem. Zaproszenie mnie zaskoczyło i musiałem się nad nim zastanowić. Mimo, że szukałem takiej okazji od wielu lat, moim pierwszym instynktem było unikanie tematów komercyjnych. Nie jestem pewien, dlaczego, ale to prawdopodobnie z powodu moich doświadczeń w Holenderskim Balecie Narodowym. W Holandii nawet balet taki jak Don Kichot jest uważany za komercyjny! Dopiero około ośmiu lat temu wystawiono tam wersję Aleksieja Ratmańskiego. W czasach Rudiego van Dantziga było to nie do pomyślenia. Oczywiście wszystko się zmienia. Wpływy ze sprzedaży biletów bardzo się teraz liczą. Musimy dbać o frekwencję, sprzedawać bilety i zwiększać dostępność naszej sztuki dla szerokiej widowni. Balet już nie jest tylko dla elity, a publiczność uwielbia opowieści takie jak Dracula i Jezioro Łabędzie.
Czy skorzystasz z okazji, aby coś zmienić w inscenizacji Draculi, zanim premiera odbędzie się w Queensland Ballet?
Będę w Brisbane przez 10 dni. Widzę kilka drobiazgów, które chciałbym poprawić, ale nie będę dokonywać żadnych większych zmian. Oczywiście z pewnością nowi tancerze będą interpretować poszczególne role inaczej, jednak utwór będzie zasadniczo taki sam jak ten, który stworzyliśmy w Perth. Byłem z niego bardzo zadowolony i nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, jak zareagują widzowie Brisbane.
Czy dzieło będzie miało życie poza Australią?
Myślę, że tak, chociaż wiele zespołów nadal obawia się tematów komercyjnych, takich jak Dracula, nawet jeśli odniósł on sukces.
Wszystkie zespoły potrzebują pieniędzy i wyprzedanych miejsc na widowni.
To prawda i cieszę się, że zainteresowanie Draculą jest także na Łotwie i w Polsce, gdzie muzyka Wojciecha Kilara jest oczywiście główną atrakcją. W Warszawie jednak inscenizacja będzie musiała zostać powiększona, aby wypełnić naszą ogromną scenę. Nie mogę się doczekać ponownej współpracy z tym samym zespołem realizatorów, który pracował przy inscenizacji w Perth. Stworzyli coś naprawdę wyjątkowego. Miło będzie zobaczyć efekty naszej australijskiej współpracy na innych scenach świata. |