Czy to nadal możliwe, aby Mercedes przemówił do kierowców językiem rozpoznawalnym przez nich od lat? Czy nadal może zaoferować samochód, w którym tapicerka zrobiona jest z prawdziwej, szlachetnej skóry, a nie z przetworzonych odpadów? Szczęśliwie może, i to nie w modelu odchodzącym w przeszłość, ale w najnowszym wcieleniu swojej flagowej limuzyny spod znaku S.

 

Tekst: Jan Melloman

 

Do niedawna nie przypuszczałem, że za takie oczywistości będę chwalił markę, która przez lata była synonimem stosowania w samochodach najwyższej jakości materiałów wykończeniowych. W najnowszych, nie tyle lewicujących, co wręcz proletariackich, komunikatach marketingowych wszystkie marki motoryzacyjne licytują się na liczbę wykorzystanych podczas produkcji sieci rybackich, starych ubrań lub zużytych ścierek. Na szczęście nie do końca pozostają konsekwentne, dzięki czemu ciągle możemy kupić nowe samochody wykończone z pietyzmem szlachetnymi materiałami, jak dawniej. Niestety jest to oferta wygasająca, dlatego warto skupić się na samochodzie, który dla wielu wymagających kierowców jest kultową subkategorią nie tylko w ofercie Mercedesa, ale wśród wszystkich modeli samochodów.

Nowa klasa S jest (na szczęście) samochodem spełniającym oczekiwania wszystkich, którzy znają i cenią luksusowe limuzyny Mercedesa. W każdym aspekcie widać spodziewany postęp; począwszy od potężnej, ale smukłej zarazem linii bocznej poprzez mniejsze (względem poprzednika) reflektory, większy i okazalszy grill po subtelne i zupełnie nowe kształty tylnych lamp. Wewnątrz, jak to ostatnio bywa w Mercedesach, jest feeria barw i świetlistych łuków ledowych, które na szczęście można przyciemnić i które (ponownie na szczęście) oświetlają piękne, nowoczesne, ale w jakimś aspekcie również klasyczne wnętrze, nienagannie wykończone luksusowymi materiałami (nie wiem, czy można je poddać ponownemu przetworzeniu, ale doprawdy w kontekście tego modelu całkowicie mnie to nie interesuje, a moją opinię jak sądzę, podzieli większość nabywców nowej klasy S). Podobno są opcje wyboru tapicerki z odpadów ale w oficjalnym konfiguratorze tego nie znalazłem. I słusznie – aby nie nadwyrężać wyobraźni i poczucia estetyki wcale nie chcę zobaczyć jak to wygląda we wnętrzu Mercedesa klasy S, choćby w konfiguratorze.

Sztuka kompromisu

Skoro w nadwoziu i we wnętrzu możemy uniknąć ekoindoktrynacji, czy to oznacza, że Mercedes całkowicie uwolnił od niej nową S-klasę? Nic z tego… została schowana pod maską. Oczywiście, i znów na szczęście, do wyboru są wersje spalinowe (trzy benzynowe i trzy wysokoprężne), jednak najmocniejszy napęd na wszystkie koła oferuje tylko wersja hybrydowa S580e 4Matic wyposażona w silnik spalinowy o mocy 367 KM i elektryczny o mocy 150 KM (co łącznie, nie sumując się, daje 510 KM). Uczciwie przyznam, że taka hybryda jest udaną próbą odnalezienia się w dzisiejszych zwariowanych czasach europejskiej motoryzacji z zachowaniem najważniejszych cech klasy S, czyli osiągów.

Akumulator trakcyjny jest stosunkowo mały (28,6 kWh) co oznacza, że szybko można go naładować (albo bezpośrednio ładowarką, albo za pomocą silnika spalinowego) i zawsze mieć dostępny zapas mocy, co przy charakterystyce napędu elektrycznego oznacza natychmiastowe przyspieszenie lub… spokojną jazdę w elektrycznej ciszy na samym prądzie i to nie tylko po parkingu, ale na pokaźnym odcinku ok. 100 kilometrów. Zatem jest moc i nie ma ryzyka, że przy obecnym stanie sieci ładowarek w Polsce staniemy w polu z wyczerpanym akumulatorem, jest możliwość jazdy czysto elektrycznej na rozsądnym dystansie, jest zauważalna oszczędność paliwa. Słowem: klasa S na trudne czasy.
Niestety, już słychać w Europie opinie, że napędy hybrydowe stworzone z ogromnym wydatkiem pracy i wiedzy naukowej także powinny zniknąć, bo większość kierowców wykorzystuje tylko silnik spalinowy, a deklarowane zużycie paliwa i emisji CO2 podawane jest dla systemu hybrydowego, a zatem jest zaniżone. Słysząc takie tezy zastanawiam się, komu tak bardzo zależy, aby pozbawić Europejczyków wszelkiej przyjemności z prowadzenia samochodu?
Zawieszenie najcięższej (blisko 2,5 tony) hybrydowej wersji jest iście luksusowe – super miękkie, pływające, wręcz lewitujące. Efekt wzmacniają małe poduszki umieszczone na zagłówkach (w poprzedniej generacji były tylko na tylnej kanapie. Teraz, dodatkowo rozpieszczają głowy kierowcy i pasażera). Niestety hamowanie jest na granicy poczucia bezpieczeństwa – hamulce nie zawsze dają sobie radę z mocą i masą samochodu. Trzeba to wziąć pod uwagę przy dynamicznej jeździe.


Wyszukany system audio dostarczony przez Burmestera o dziwo nie zachwyca. Jakość poszła na kompromis z wyglądem. Owszem, ruchome podświetlane głośniki wysokotonowe robią wrażenie, ale generowany przez nie dźwięk jest całkowicie standardowy. Nie wiem także, po co głośniki w oparciach przednich foteli, które odtwarzają jedynie dźwięki niskich częstotliwości, generując basowe „kopniaki” w plecy kierowcy lub pasażera. Efekt przesterowanego basu, który nadmiernie rezonuje, może robić wrażenie podczas koncertu na stadionie, ale w tak świetnie wytłumionym i miękko wykończonym wnętrzu niepotrzebnie zniekształca dźwięk. Na szczęście można to wyłączyć. Bardzo dobrej jakości i rozdzielczości są wszystkie ekrany i kamery. Parkowanie tak wielkim samochodem nigdy nie było prostsze.

Mercedes handmade

Niemal każdy producent marek premium ma dodatkowe możliwości personalizacji swoich modeli, jeśli nie wszystkich, to przynajmniej kilku topowych. Mercedes w tym zakresie stosował bardzo bogate pakiety wyposażenia lub oznaczał spersonalizowane samochody dodatkowym określeniem designo. Od końca ubiegłego roku wprowadzono nowy ujednolicony program o nazwie Manufaktur. Wybrane modele, w tym klasę S, można dodatkowo wzbogacić o niezwykłe, skórzane wzory tapicerek, unikalne matowe, metaliczne lub brylantowe odcienie lakierów oraz kilka uszlachetniających dodatków wnętrza wykończonych drewnem orzechowym lub lipowym, albo pokrytych prawdziwym lakierem fortepianowym. Na szczęście (ponownie) nigdzie w oficjalnych materiałach opisujących program Manufaktur nie znalazłem informacji np. o… śladzie węglowym.
A na koniec mikrodetal, który znajdziemy w każdej wersji nowej klasy S, i który z racji częstego używania za każdym razem sprawia małą przyjemność: to dźwięk wydawany przez kierunkowskazy – jestem przekonany, że ktoś na etapie projektowania kolejnych Mercedesów nieustająco dba o ten detal, bowiem charakterystyczne kliknięcie kierunkowskazów w Mercedesie od lat ciągle brzmi tak samo! Tak samo delikatnie, tak samo ciepło i tak samo wyjątkowo. W elektromobilnej ciszy, gdy nie korzystamy z multimediów, słyszymy to jeszcze wyraźniej. Oby ze wspaniałego dziedzictwa Mercedesa, po trudnych czasach nachalnej elektroagitacji, ocalono znacznie więcej. |