Tekst: Jan Melloman

Wszyscy, którzy nazywają ten film strasznym horrorem równie dobrze mogliby nimi nazwać bajki o smoku wawelskim, czy o Kopciuszku. To, że fabuła osadzona jest w realiach współczesnego Hollywood nie oznacza, że nie może w nich powstać wielowątkowa baśń. Film tak naprawdę mógłby zostać wystawiony w teatrze, bo ma wybitnie teatralny scenariusz – to jeden z jego licznych walorów. Formuła filmowa stwarza oczywiście znacznie większe możliwości w aspekcie efektów specjalnych i tych w Substancji jest w istocie bardzo dużo. Jednak ich krwawy charakter z czasem staje się coraz bardziej symboliczny i paraboliczny zarazem więc wszyscy, którzy odbierają je wprost w ogóle nie powinni się o nich wypowiadać. Konwencja trochę przypomina słynny film Biedne Istoty (reż. Jorgos Lantimos, 2023) chociaż realia w Substancji są dużo bardziej namacalne a scenografia znacząco mniej baśniowa. Sam pomysł na fabułę jest bardzo dobry, świetnie zrealizowany i zagrany; od turpistycznego Dennisa Quiada  w roli Harveya po cukierkową Margaret Qualley (jako Sue).

Demi Moore odgrywa de facto najważniejszą rolę drugoplanową. Jej kunszt aktorski na pewno można dostrzec w scenach kontrowersyjnych, mocnych i wymagających po prostu znakomitego warsztatu aktorskiego – w niektórych z nich to wręcz genialny monodram aktorki. Ogólnie rzecz ujmując Substancja krytycznie dotyka wszystkich aspektów współczesnego wizerunku kobiety, który tak nieudolnie próbował obnażyć w istocie nudny i po prostu głupi film Barbie (reż. Greta Gerwin, 2023). W Substancji jest wszystko to, czego brakuje w Barbie; czyli odpowiednia estetyka, ironia, kostiumowość, wartka akcja, radość młodości i ból starości, fizyczność i duchowość życia, erotyzm młodego ciała i jego geriatryczna szpetota, autentyczność i bajkowe morały. Jest też konsekwentnie prowadzony wątek główny, który w kulminacyjnym momencie rozpada się na wiele przenośni, symboli i nieodpowiedzeń. Jedyne czego brakuje to świadomości przemijania i próby pogodzenia się z tym co nieuchronne. Ten brak zmusza nas do refleksji i postawienia samym sobie pytania:
czy w naszym życiu nie zapominamy o przemijaniu i czy potrafimy dostrzec w nim jakąś wartość i obdarzyć należytym szacunkiem?
Film jest godny polecenia głównie dla widza zdystansowanego, wrażliwego, nie szukającego klasycznego horroru, ale wielowątkowej przypowieści. Nie obawiajcie się Substancji i idźcie do kina.