Rozmowa z Michałem Oleszczykiem, dyrektorem artystycznym Festiwalu Filmowego w Gdyni.

 

Jak ocenia pan tegoroczny Konkurs Główny? Czy jest on reprezentatywny dla współczesnego polskiego kina?

Jest nie tylko wysoce reprezentatywny: uważam, że to najlepszy konkurs, przy którego selekcji brałem udział w trakcie mojej kadencji. Cieszy mnie nie tylko, że jest on tak świeży pokoleniowo, z niezwykle silną reprezentacją roczników lat osiemdziesiątych, ale przede wszystkim, że świadczy on dobitnie o zainteresowaniu polskich twórców kwestiami polskiej historii i tożsamości. Jeśli spojrzymy na listę filmów konkursowych, widzimy,
że można je nawet ułożyć w rodzaj chronologicznej narracji o dwudziestowiecznej polskiej historii. Wołyń i Szczęście świata opowiadają o wojnie, Zaćma odwołuje się do lat stalinizmu, Jestem mordercą to epoka Gierka, Ostatnia rodzina to lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte, Zjednoczone stany miłości to czas przełomu politycznego, a Kamper, Wszystkie nieprzespane noce i kilka innych – to nasze tu i teraz. Idealny materiał do rozmowy o naszej kulturze, o nas samych. I mnóstwo naprawdę świetnego kina, o czym świadczyć mogą m.in. nagrody przyznawane tym filmom już teraz na festiwalach międzynarodowych.

Sekcja Inne spojrzenie to pana pomysł. Jakie filmy trafiają do tego konkursu?

Bardzo różne: od projektów stricte galeryjnych, do offowych eksperymentów. Cieszy mnie, że ten konkurs powoli zyskuje swą własną markę i zaufanie twórców, bo nie było mi na początku łatwo go ustanowić. Mam w ramach tego konkursu selekcyjną autonomię, co także niezwykle sobie cenię. W tym roku można dostrzec swoistą kontynuację z roku poprzedniego, kiedy to tryumfował Śpiewający obrusik Mariusza Grzegorzka – mamy bowiem Kryształową dziewczynę Artura Urbańskiego, czyli kontynuację edukacyjnego eksperymentu Szkoły Filmowej w Łodzi, w ramach którego ostatni rok Wydziału Aktorskiego tworzy wspólnie z profesorami dyplomowy film pełnometrażowy.

Filmy szkolne i krótkometrażowe trafiają do dwóch sekcji konkursowych: Konkursu Młodego Polskiego Kina i do Konkursu Fabularnych Filmów Krótkometrażowych. O czym opowiadają młodzi polscy filmowcy? Jak ocenia pan poziom tych krótkich filmów?

Każdego roku ten poziom bardzo mnie cieszy i umacnia wiarę w to, że tendencja w kinie polskim będzie w najbliższych latach zwyżkowa. Mamy fantastycznie utalentowanych młodych twórców, którzy starają się opowiadać o świecie swych lęków, nadziei i wyobraźni w sposób bezkompromisowy. W tym roku w obydwu konkursach mamy wyraźną dominację młodych reżyserek, które ujawniają wielką różnorodność talentów i zainteresowań. Cieszy mnie, że te młode kobiece głosy się pojawiają, bo wnoszą dużo świeżości – a jednocześnie koledzy w niczym im nie ustępują. Koniec końców cieszy mnie to, że młodzi polscy twórcy są głodni świata, głodni prawdy i kina. Z takiej pasji powstają późniejsi dojrzali twórcy.

Również pana pomysłem było wprowadzenie na stałe do programu filmów przedwojennych. Dlaczego warto przypominać sobie dorobek tego okresu w polskiej kinematografii?

Kino międzywojnia porusza mnie niezależnie od tego, jaki gatunek reprezentuje dany film i na ile jest on udany. Po prostu wzrusza mnie fakt, że w tych filmach zawarty jest okruch życia dawnej Polski, której nie dane było rozkwi-tnąć i się rozwinąć, bo została zniszczona w zarodku. Te filmy powinny być częścią naszej wspólnej pamięci: tamci ludzie, tamte słowa, tamte twarze Polski międzywojennej, wielokulturowej i niezwykle dynamicznej–powinni być ciągle z nami tu i teraz.

Są też cyfrowe wersje dawnych arcydzieł polskiego kina?

Co roku z prawdziwym wzruszeniem obserwuję duże zainteresowanie widzów odnowionymi cyfrowo arcydziełami polskiego kina, a także wzruszenie członków ekip, których zapraszamy na pokazy. W tym roku największym powodem do radości jest dla mnie obecność cyfrowych wersji filmów Andrzeja Żuławskiego, którego uważam za jednego z kluczowych artystów polskich XX wieku, a którego filmy wciąż pozostają zbyt mało znane w jego ojczyźnie. Obserwujemy obecnie ogromny światowy wzrost zainteresowania twórczością Andrzeja Żuławskiego; gdyńskimi pokazami chcemy przypomnieć jego spuściznę także na gruncie rodzimym. Dla mnie osobiście kulminacją Festiwalu był pokaz cyfrowej rekonstrukcji Na srebrnym globie, filmu zniszczonego przez komunistyczne władze, który odrodził się dosłownie z popiołów i obecnie tryumfuje na całym świecie jako (jak nazwali go krytycy amerykańscy) najlepszy film science fiction spoza świata anglojęzycznego. |