Po prawej stronie rzeki Słupi w Słupsku stanął na początku XIX wieku nowoczesny magazyn wojskowy z przeznaczeniem na przechowywanie obroku dla koni. Zaprojektowany według najnowszych trendów architektonicznych wyróżniał się na tle miejskich budynków szachulcowych. Po dwustu latach znów się zaczął wyróżniać.

 

Tekst: Katarzyna Skorska
Zdjęcia: Archiwum Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku

 

11 lipca 2019 roku Biały Spichlerz otworzył się przed zwiedzającymi. O samym muzeum, imponującym i multimedialnym, można by wiele napisać, ale że nas zatrzymały dwie pierwsze kondygnacje, to z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że wszystko dzieje się w 95. rocznicę istnienia muzealnictwa w Słupsku i jeszcze w 90. rocznicę śmierci głównego bohatera wystaw wspomnianych dwóch pierwszych kondygnacji – Stanisława Ignacego Witkiewicza.

Portret w typie T.A Stanisław Ignacy Witkiewicz, Portret Marii Nawrockiej

 

Ale, że w Słupsku…

Atmosfera tajemnicy i skandalu towarzyszyła Witkacemu, gdy żył i jeszcze długo potem, że przypomnę choćby hipotezy na temat sfingowanej samobójczej śmierci, historię pochówku, niezidentyfikowanych do dziś zwłok artysty, ekshumacji grobu na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem, którego lokatorem okazała się… kobieta. Dzieje prac plastycznych Witkacego są równie zaskakujące, bo choć związany był z Krakowem, Zakopanem i Warszawą, to najokazalszy zbiór jego obrazów już w 1965 roku trafia do Słupska. Czy to z powodu braku zainteresowania większych muzeów, czy dlatego, że właściciel kolekcji, Michał Białynicki-Birula, syn Teodora – zakopiańskiego lekarza i bliskiego przyjaciela Witkacego, mieszkał wówczas w pobliskim Lęborku raczej się już nie dowiemy. Oprowadzająca nas po wystawie Beata Zgodzińska, kustosz największej w świecie kolekcji prac S. I. Witkiewicza, taktownie zaznacza, że był to okres, w którym twórczość portretowa tego artysty nie cieszyła się jeszcze zbyt wysokim uznaniem, choć ceniono już jego dokonania w dziedzinie dramatu. I tak oto prowincjonalne muzeum nabywa 110 pastelowych prac Witkacego. W latach 70. kolekcja powiększa się między innymi o rysunki i portrety należące do rodziny Jana Józefa Głogowskiego, inżyniera i fotografa związanego z Witkacym. Niebawem zbiory wzbogacają się jeszcze o kilkadziesiąt prac, będących własnością dentysty, Włodzimierza Nawrockiego, któremu Witkacy płacił za usługi stomatologiczne portretami jego krewnych. W 2005 roku zakupiono kilkanaście portretów ze spuścizny po filozofie Janie Leszczyńskim. Znajdujące się w kolekcji prace reprezentują wszystkie fazy twórczości Witkacego – okres młodzieńczy, okres rosyjski, lata przynależności do formistów, przełomowy rok 1924 (w którym artysta zaprzestał malowania obrazów według założeń teorii Czystej Formy) oraz lata działalności Firmy Portretowej (1925-1939). Jak zaznacza nasza przewodniczka Beata Zgodzińska – ważne dla nas jest, że mamy w kolekcji dzieła pochodzące z zaprzyjaźnionych z Witkacym domów (np. Jana Leszczyńskiego, Modesty Zwolińskiej – siostry Neny Stachurskiej, jednej z ulubionych modelek artysty). W miarę skromnych możliwości finansowych muzeum oraz dzięki życzliwości sponsorów zbiór jest systematycznie powiększany, pomimo stale wzrastających cen dzieł Stanisława Ignacego Witkiewicza. Dzisiaj kolekcja liczy niespełna 300 prac, wśród których zdecydowanie dominują portrety malowane pastelami na papierze. Ponadto jest kilkanaście rysunków, trzy pastelowe kompozycje, dwa portrety wykonane węglem oraz kilka obrazów olejnych i jedna akwarela.

Witkacy inaczej – czyli g ratka dla fanów

Na pierwszym piętrze Białego Spichlerza znajduje się wystawa czasowa (spokojnie macie państwo przynajmniej dwa lata, żeby ją obejrzeć), na której zaprezentowana jest (sic!) druga część kolekcji dzieł Witkacego – ponad 100 prac, głównie portretów pastelowych uzupełnionych publikacjami. Prawdziwa gratka dla fanów Witkacego, gdyż w ostatnich latach całość kolekcji pokazywano tylko przy okazji międzynarodowych sesji witkacowskich w latach 2009 i 2014. Niekonwencjonalny sposób prezentacji obrazów Witkacego niektórym może nie przypaść do gustu, gdyż dość mocno różni się od tradycyjnych ekspozycji muzealnych. Nie po Bożemu – śmieje się nasza przewodniczka. Lecz z pewnością trudno się tu nudzić i myślę, że nie tylko wielbiciele artysty znajdą dla siebie smakowite kąski. Na tym piętrze można spędzić mnóstwo czasu, jeśli na przykład chcielibyśmy sprawdzić, jak wyglądałby Witkacy, gdyby namalował go Andy Warchol albo Robert Ruschenberg czy Jean Dubuffet.

 

Wystawa stała II piętro

Witkacy. Obrazy – rysunki – grafiki + archiwalia, czyli jedyna wystawa monograficzna Witkacego w Polsce, liczy ponad 135 prac malarskich, rysunkowych i graficznych oraz rękopisy, maszynopisy, korespondencję i książki (w tym z dedykacjami Witkacego). Zobaczymy tu przede wszystkim prace ze wszystkich okresów twórczości artysty, zwłaszcza pastelowe portrety powstałe w ramach jednoosobowej Firmy Portretowej „S. I. Witkiewicz”, działającej w latach 1925-1939. Wystawa podzielona jest na dwie części. Część pierwsza pokazuje ewolucję twórczości Witkacego, jej działy to: Zakopane, Pierwsze podróże i doświadczenia, W Rosji, W gronie formistów, W świecie Czystej Formy, Rok 1924, Firma portretowa „S. I. Witkiewicz”. Część druga prezentuje dawne prywatne kolekcje dzieł Witkacego, z których pochodzi większość dzieł zgromadzonych w słupskim muzeum. Znalazło się też miejsce przeznaczone na prezentację zagadnień konserwatorskich. Możemy na przykład obejrzeć szybę z drobinami pastelu i portret, który niegdyś znajdował się za nią. Ekspozycji towarzyszą filmy, między innymi o historii słupskiej kolekcji, oraz specjalna gazeta zatytułowana Witkacy, wydana w wersji polskiej i angielskiej, w której omówione są poszczególne części wystawy. Przy stanowiskach multimedialnych można wyszukać portrety według wybranych przez siebie kryteriów np. roku powstania, czy rodzaju używki, pod wpływem której powstał, oraz prześledzić, jak przez lata zmieniał się kolor papieru na którym rysował Witkacy. Szklane ściany magazynu dzieł Witkacego pozwalają zajrzeć do tych części muzeum, które zazwyczaj ukryte są przed okiem zwiedzających.

Portret w typie T.E+d Stanisław Ignacy Witkiewicz, Portret Stefana Szumana

 

Firma portretowa „S. I. Witkiewicz”

Około 1925 roku artysta założył, trochę z konieczności spowodowanej brakiem funduszy na życie, Firmę Portretową, choć nie była to standardowa firma, w której robiono typowe portrety na zamówienie. Tutaj to klient musiał zastosować się do jasno sprecyzowanego regulaminu, w którym dosyć istotnym paragrafem było to, że zamawiający nie ma prawa do krytyki. Regulamin przemyślany i ustalony przez Witkacego został nawet dwukrotnie wydany – w 1928 i 1932 roku, a każda praca szczegółowo opisana według typów, które charakteryzowały się różnym podejściem do modela. W zależności od stopnia odrealnienia, fantazyjności czy wręcz przeciwnie – ukazania naturalności, występowało pięć podstawowych typów: A, B, C, D, E. Każdy typ miał, odpowiadający mu cennik opłat. Najwięcej enigmatycznych oznaczeń posiadają portrety typu C: Typ C, C + Co., Et, C + H., C + Co + Et, itp. Każdy z podanych symboli odnosi się do używek bądź narkotyków, które artysta zażył przed namalowaniem danego portretu. Na pracach pojawiał się zatem szereg dodatkowych oznaczeń, takich jak – Eu (eukodal), Et (eter) czy Co (kokaina). Były to jednak portrety, które artysta wykonywał tylko i wyłącznie dla przyjaciół. Nie podlegały cennikowi Firmy Portretowej, a tym samym nie można było takich zamówić. Witkacy w ciągu kilku lat namalował kilka tysięcy portretów, ogromna część nie przetrwała do naszych czasów. |