Może zdarzyło ci się parę lat temu, spoglądając na chmury nad Biblioteką Uniwersytecką, natrafić wzrokiem na niebieściutki jak niebo z obrazka domek umieszczony między konarami drzew? Trochę krzywy, trochę jak z bajki. Była to jedna z instalacji kojarzonego z urban artem kolektywu artystyczno-kuratorskiego Konarska-Konarski. Im zawdzięczaliśmy także wesołe kolorowe Pegazy z metalu, stojące kiedyś na placu Krasińskich, kształtem przypominające skrzydlatego konika autorstwa Wojciecha Zamecznika, który zapowiadał popularny w PRL-u telewizyjny program kulturalny „Pegaz”.
Tekst: Anastazja Dwulit
Zdjęcia: Pies Czy Suka
Konarscy prowadzą od dziewięciu lat klubogalerię Pies Czy Suka – z sympatycznym psem Bidokiem w logo – w stylowym podwórku przy Szpitalnej 8 (wcześniej przy Chmielnej). Jeśli masz dość fantazji i wystarczający kredyt na karcie, spełnisz tam dziecięce marzenie o koniu na biegunach naturalnej wielkości lub krwiożerczym (wytwornie białym lub czarnym jak smoła) rekinie płynącym po oceanie ściany. Przy skromniejszych zasobach finansowych lub mniejszej estetycznej śmiałości możesz ograniczyć się do króliczej głowy (czy też popiersia – o ile królik dysponuje piersią…) do powieszenia nad kominkiem (jeśli ty takowym dysponujesz) albo nad biurkiem. Na biurku nieźle będzie się prezentować efektowna lampa w kształcie Madonny dowolnej rasy (do wyboru żółta, czerwona, czarna albo biała). Jak zapowiadali właściciele – „tu rzeczy niepraktyczne staną się praktyczne, tu rzeczy praktyczne staną się niepraktyczne”. Większość tych ozdób to wytwory polskich projektantów, bo artystyczny duet zajmuje się promocją rodzimego dizajnu.
Pies Czy Suka (dziwna nazwa wzięła się z pytania, jakie Beata Konarska słyszała ciągle na spacerze ze swoją suką) to także nowoczesny, jasny i przestronny bar z miłą obsługą. Więc jeśli uważasz, że chałupa urządza się sama przez nawarstwianie przypadkowych nabytków, albo po prostu nie marzysz o niczym prócz drinka, może skusisz się na Penicillin z torfową whisky i białkiem w składzie. Ostrzegam jednak, że jeśli postanowisz pójść na całość, to po nocy z penicyliną & company czeka cię poranek z aspiryną i kompresem – bo wybór koktajli jest bogaty, zaś lokal czynny do północy, a pod koniec tygodnia do 2:00. Bar – w którym znajdzie się też zakąska – mieści się na parterze, zaś na piętrze tego dwupoziomowego, przeszklonego lokalu urządzane są czasowe wystawy. Można było do tej pory zobaczyć tu chociażby ilustracje i szkice Agaty Endo Nowickiej, infografiki Magdy Małczyńskiej-Umedy, „Sexbomby”, czyli instalacje Delfiny Dellert i oczywiście prace Beaty Konarskiej, która jest nie tylko autorką instalacji w przestrzeni miejskiej, ale także malarką i projektantką.
Najnowsza wystawa, zatytułowana „Wnętrze–Zewnętrze” (otwarta 8 grudnia, czynna do 21 stycznia), związana jest z blogiem Jagny Ambroziak. Ambroziak to psychoterapeutka i trenerka personalna, prowadząca między innymi zajęcia z zarządzania relacjami dla nowo mianowanych menedżerów. Tym razem postanowiła ukazać światu artystyczną część swojej duszy i od niedawna udostępnia (także w tłumaczeniu na francuski) swoje miniopowiadania. Jak sama przyznaje, są to na ogół przetworzone literacko historie wzięte z życia, z jej doświadczeń i analizowanych przypadków („metazapis spotkań z kobietami w gabinecie psychoterapeuty”), którym pragnie nadać uniwersalny wymiar, szukając odpowiedzi na pytanie „co to wszystko może znaczyć? Co JA mogę znaczyć?”.
Blog Ambroziak ma opowiadać o psychicznych przeżyciach, lecz bez psychologicznego żargonu. Autorka nie chce zresztą ograniczać się do blogosfery, planuje wydanie książki. Będące równoprawnym elementem bloga ilustracje (zdjęcia, grafiki, obrazy) są autorstwa Beaty Konarskiej, którą – jak sama mówi – łączy z Jagną „podobna wnikliwość w obserwowaniu świata, robieniu zapisków zaobserwowanych sytuacji, tylko z różnych perspektyw – ja z tej wizualnej”.
Czy cocktail–bar–koncept–store to dobre miejsce do „poszukiwania słownika ciała i umysłu”, do zastanawiania się nad sensem życia i „odzyskiwania prawdy”?
Może zależy, jakiej prawdy szukasz.
A może tak samo dobre jak każde inne.
Jak pisze Jagna Ambroziak: „Interesuje mnie konfrontowanie fałszywego i wszechobecnego podziału na kobiety «próżne» i «głębokie», godzenie tego, co niesłusznie postrzegane jako rozłączne czy wykluczające się.”
Skoro można było snuć egzystencjalne rozważania w zadymionych spelunach, w barach, gdzie wisiały poroża prawdziwe, a nie z masy plastycznej, to dlaczego nie tu? |