Kariera Marcina Ryczka to historia, o jakiej marzy każdy twórca. Pierwszy duży sukces nastąpił niespodziewanie, gdy fotografia pt. A Man Feeding Swans in the Snow po raz pierwszy udostępniona została w Internecie. Zainteresowanie mediów, krytyków i widzów na całym świecie było tak duże, że wkrótce zdjęcie obiegło czołowe światowe media, wywołując falę komentarzy, nagród i nastę-pujących po sobie ekspozycji galeryjnych. W tej chwili trwają dwie wystawy prac Marcina Ryczka, Zoom on Poland w duńskim centrum sztuki Hillerød Kunstforening oraz wirtualna wystawa The Moment w galerii Limited Edition, będąca rodzajem retrospektywy i przeglądu twórczości fotografa. Kim jest dziś Marcin Ryczek i czego poszukuje w fotografii?
Tekst: Marta Haiger
Wystawa wirtualna The Moment obszernie prezentuje twój dorobek, zwracając przy okazji uwagę na ogromną rolę Internetu w rozwoju twórcy (wystawa dostępna jest w dwóch językach w całości w Internecie: www.limitededition.pl/pl/themoment/). Czy fotografia i fotograf mogą jeszcze istnieć offline? Czy to koniec twojej przygody z fotografią decydującego momentu?
Wręcz przeciwnie, uważam, że to początek mojej drogi z fotografią minimalistyczno-symboliczną, gdzie decydujący moment ma istotne znaczenie. Minimalistyczne, geometryczne formy, nawiązywanie do symboli oraz długie wyczekiwane trudnych do przewidzenia zdarzeń to jest to, co mnie najbardziej w fotografii interesuje. Internet jest doskonałym narzędziem do prezentacji własnej twórczości. Oczywiście wystawy w galeriach stacjonarnych oraz na festiwalach są bardzo ważne i uważam, że wydrukowane prace, w odpowiedniej oprawie wyglądają najlepiej. Bezpośredni kontakt oraz wymiana spostrzeżeń z osobami przychodzącymi na wystawy są dla mnie bardzo ważne. Dlatego też prezentuję swoje prace na wystawach indywidualnych i zbiorowych w różnych krajach. Jednak kiedy dostałem propozycję wystawy wirtualnej w galerii Limted Edition, uznałem, że to doskonały pomysł, aby zaprezentować zbiorowo swoje prace również w Internecie. Poprzez spójne, całościowe pokazanie mojej twórczości można zauważyć cechy charakte-rystyczne dla mojego stylu. Wystawa ma charakter prezentacyjny, ale nie podsumo-wujący i zamykający. Na tyle ten rodzaj fotografii mnie fascynuje, że zdecydowanie za wcześnie na podsumowania i zamykanie tego rozdziału. Internet ułatwia dotarcie do szerokiego grona odbiorców, a dwie wersje językowe umożliwiają obejrzenie i zapoznanie się z informacjami o wystawie i jej autorze niemal z każdego zakątka świata. Uważam, że wystawy online i wystawy stacjonarne w żaden sposób nie wykluczają się, a raczej w doskonały sposób wzajemnie się uzupełniają.
W wywiadach często mówisz o subtelnej symbolice zdjęć, nigdy jednak na dając gotowej odpowiedzi, co właściwie jest tematem twoich kadrów. Wystawa ta dużo miejsca zostawia interpretacji, podkreśla, że wiele twoich fotografii miewa drugie, a nawet trzecie dno, że nie są one jedynie kunsztownym, minimalistycznym krajobrazem.
Moje fotografie traktuję jako metafory. Często odwołuję się w nich do symboliki. Nawiązanie do symboli czasami jest bardziej oczywiste – tak jak w zdjęciu A man feeding swans in the snow – gdzie mocno zauważalny jest symbol yin-yang. W niektórych zaś zdjęciach symbol jest już bardziej ukryty, jak na przykład w pracy Hiroshima – Phoenix rising from the ashes. Robiłem to zdjęcie, wiedząc, że żuraw jest dla Japończyków symbolem odrodzenia, szczęścia, odbudowy. Obraz żurawia stojącego w wodzie na tle Hiroshimy tworzy spójną całość i nadaje fotografii metaforycznego znaczenia. To był mój zamysł, ale odbiorcy nie znając znaczenia symbolu i miejsca, w którym to zdjęcie zostało zrobione, mają swoje własne interpretacje, często niezwykle ciekawe. Treść jest więc dla mnie bardzo ważna, jeśli nie najważniejsza. Powstające zdjęcia są tożsame z moim stanem ducha, myślami i aktualnymi emocjami. Tajemnica, niedopowiedzenie i nieoczywistość to jest to, co mnie fascynuje w fotografii. Czystość formy, minimalizm, odwołania do geometrii w połączeniu z treścią i symboliką tworzą spójną całość. Moje podejście do fotografii można zawrzeć w sentencji: „minimum formy, maksimum treści”. Podczas wystaw spotykam się z różnymi interpretacjami moich prac. Jest to bardzo ciekawe, ponieważ mogę odkrywać je ciągle na nowo. Myślę, że moje prace w większości mają charakter uniwersalny, dlatego wzbudzają zainteresowanie ludzi na całym świecie, niezależnie od ich pochodzenia, kultury i tradycji, w której się wychowali.
Minimalizm w fotografii zawsze był arystokratyczny, raczej trudny w ocenie dla osób bez profesjonalnej wiedzy czy artystycznej przeszłości. W twoim przypadku jest inaczej, zdjęcia pokochała krytyka, kolekcjonerzy i osoby po fotografie sięgające sporadycznie. Czujesz się kimś sławnym w fotograficznym świecie? Jak to jest odbierać główną nagrodę International Fine-Art Photography Award?
Nie wiem, czy sława to dobre słowo opisujące to, co dzieje się teraz w moim życiu. Bardzo się cieszę, że mogę zajmować się tym, co mnie fascynuje. Moja pasja jest zarówno moją pracą. Realizuję się w fotografii i przez nią wyrażam siebie. Oczywiście nagrody, publikacje w znaczących magazynach są bardzo motywujące do dalszych działań. Otwierają też szerzej „furtki” do świata galerii i festiwali artystycznych. Staram się do tego podchodzić ze spokojem i bez nadmiernej ekscytacji. Wiem, że najważniejsze jest tworzenie kolejnych zdjęć, a to sprawia mi wielką radość.
Muzeum Śląskie również posiada w swoich zbiorach twoje zdjęcia, jednak zainteresowanie fotografią w Polsce dopiero się budzi. Twoim zdaniem warto kolekcjonować fotografię? Sam również kupujesz zdjęcia innych fotografów?
To prawda, że zainteresowanie zakupem fotografii kolekcjonerskiej w Polsce dopiero się budzi. W naszym kraju bardzo chętnie oglądamy i interesujemy się fotografią. Dlatego uważam, że to tylko kwestia czasu i niebawem docenimy wartość limitowanej fotografii kolekcjonerskiej. Oczywiście, że warto kolekcjonować unikalne fotografie. W wielu krajach, m.in. we Francji, Niemczech czy w Stanach Zjednoczonych, doskonale ten rynek funkcjonuje. Świat tak się zglobalizował, że można zarówno sprzedawać własne prace za granicą, jak i kupować prace zagranicznych artystów. Myślę, że warto inwestować w polskich artystów ze względu na wysokie wartości artystyczne, ale i stosunkowo jeszcze niskie ceny fotografii. Uważam, że jest na to dobry czas. Sam też jestem zainteresowany inwestycją w sztukę, a przede wszystkim w fotografie.
Jak odróżnić dobrą fotografię od złej?
Nie dzielę fotografii na złą i dobrą. Bardziej na tą, która bardziej lub mniej mnie interesuje i intryguje. Osobiście lubię tajemnice i niedopowiedzenia w fotografii. Cenię fotografie, które samym obrazem przekazują swoje piękno czy dostarczają emocji, do których komentarz i długi opis są zbędne. Lubię też zdjęcia, na których występuje element przypadku, gdzie nie wszystko jest od początku do końca wykreowane przez fotografa. Oczywiście z wielką przyjemnością oglądam także innego rodzaju fotografie, ale najbardziej cenię te, które w swojej prostocie pobudzają mocno moją wyobraźnię, emocje i zmuszają mnie do głębszej refleksji.
Jakich rad udzieliłbyś początkującym fotografom?
Zaczynając przygodę z fotografią, warto robić dużo zdjęć, w poszukiwaniu swojej własnej, indywidualnej drogi i swojego własnego stylu, starając się nikogo nie naśladować. Istotne jest, aby dokładnie wykonane zdjęcie selekcjonować i zastanowić się, dlaczego akurat to zdjęcie chcę pokazać szerszej publiczności. Warto pokazać ich mniej, ale niech to będą te, do których jesteśmy w pełni przekonani. Przede wszystkim należy tworzyć to, co się prawdziwie czuje, nie zważając zbytnio na panujące mody i trendy. |