Please click here to read the interview in English.
Tekst: Jansson J. Antmann
27 października na scenie Spektaklove w Małej Warszawie odbędzie się polska premiera “żONy” w reżyserii Adama Sajnuka. W głównych rolach występują Renata Dancewicz, Piotr Polk, Justyna Fabisiak i Cezary Łukaszewicz. Francuska scenarzystka Jade-Rose Parker opowiada nam o swoim francuskim hicie, w którym występuje u boku hiszpańskiej supergwiazdy Victorii Abril, znanej na całym świecie z roli w filmie Pedro Almodóvara Tie Me Up! Tie Me Down!
Gratuluję sukcesu Drôle de genre we Francji. Słyszałem, że odniósł duży sukces.
Dziękuję. To moja pierwsza sztuka i mam ogromne szczęście, ponieważ obsada jest niesamowita, w tym Victoria Abril i Lionnel Astier. Premierę mieliśmy w prześlicznym, ogromnym i słynnym Théâtre de la Renaissance w Paryżu. To był ogromny sukces i teraz jesteśmy w trasie, ale planujemy wrócić do Paryża, a potem znowu w trasę po Francji. Więc jesteśmy w tym na dłuższą metę.
Po angielsku tytuł to (WO)Man, a po polsku to żONa. Oryginalny francuski tytuł, Drôle de genre, również jest grą słów, prawda?
Tak, to francuskie wyrażenie, którego używa się do opisania kogoś, kto jest dziwaczny lub oryginalny, ale w pewien pejoratywny sposób. Oznacza to więc coś zabawnego, ale dziwnego. W języku francuskim genre to oczywiście ‘płeć’, a drôle to ‘zabawne’, więc słowo w słowo oznacza „śmieszny rodzaj”. Oczywiście ma to również inne znaczenie, o którym wspomniałam.
Nie zdradzając zbyt wiele, fabuła kręci się wokół tematu transpłciowego, prawda?
Dokładnie. To historia François [w wykonaniu Piotra Polka w Warszawie] i jego żony Carli [w wykonaniu Renaty Dancewicz w Warszawie]. François jest politykiem – czymś w rodzaju burmistrza – i startuje w kampanii o reelekcję. Od 30 lat jest żonaty z Carlą. To piękna kobieta, oddana mężowi przez cały czas. Ale on jest, wiesz, mężczyzną. Ma kochanki, rozwija swoją karierę… znasz ten typ. I pewnego dnia, gdy wraca z pracy, jego żona ogłasza, że ma raka… raka prostaty!
Aha!
[śmiech] Więc, jak możesz sobie wyobrazić, jego mózg potrzebuje trochę czasu na przetworzenie tych informacji. Jak to jest możliwe? Jest jego żoną! Jak mogła być wcześniej mężczyzną?!
I oczywiście nie mają dzieci. W spektaklu występują także dwie młodsze osoby. We Francji te role grają Ty i Axel Huet, a w Warszawie Justyna Fabisiak i Cezary Łukaszewicz. Przypomina mi to konstrukt, który można znaleźć, powiedzmy, w Kto się boi Virginii Woolf Edwarda Albee?
Ale dziękuję.
Ale oczywiście to nie jest komedia. Jaką rolę w Twoim skrypcie odgrywają dwie pozostałe postacie?
Są dwa akty, a pierwszy koncentruje się na małżeństwie i szokującej rewelacji. To tragikomiczna sztuka i wiesz, im bardziej tragiczna jest na scenie, tym więcej ludzi na widowni się śmieje. W drugiej części pojawiam się i gram ich przybraną córkę, która ma kilka objawień, którymi może podzielić się z rodzicami. Nie powiem nic więcej, poza tym, że narzeczony mojej roli, o którym moi rodzice nic nie wiedzą, również przyjedzie i przedstawi się po raz pierwszy. Więc to przychodzi jak grom z nieba.
Trochę jak w filmie Zgadnij kto przyjdzie na obiad z Katherine Hepburn i Spencerem Tracy?
Dokładnie. Trochę tak jest i to nie jest najlepszy moment, żeby mój narzeczony się przedstawiał, bo między rodzicami jest już wybuchowa sytuacja, a ich córka tylko dokłada do tego to, co ma do powiedzenia, więc jak przyjedzie, to już bardzo niewygodna sytuacja.
Mam nadzieję, że nie ujawniliśmy zbyt wiele, zwłaszcza rewelacji o raku prostaty.
Zupełnie nie. Jest na pierwszej stronie. Uwielbiam, kiedy publiczność doznaje początkowego szoku…
…i wszystko się wyjaśnia.
Zgadza się!
Wystawienie takiego spektaklu we Francji czy Anglii to jedno, ale wystawienie go w krajach, takich jak Polska, gdzie ‘gender’ jest wciąż przedmiotem nierozstrzygniętej debaty politycznej, to drugie. Czy spodziewasz się, że wywoła to dyskurs publiczny wokół tej sprawy?
Nie interesuję się polityką, ale wiedziałam, że część polskiego społeczeństwa jest trochę konserwatywna, więc było nie lada niespodzianką, gdy usłyszałam, że polski producent tak bardzo zainteresował się przedstawieniem tego spektaklu. Byłam z tego bardzo dumna i szczęśliwa. Nawet jeśli ludzie są konserwatywni, nadal są indywidualistami, które potrafią myśleć samodzielnie. To interesujące, ponieważ we Francji jesteśmy bardziej otwarci na te tematy, ale wiele osób nadal myśli tak, jak w dawnych czasach. Mam na myśli to, że są bardzo otwarci na sprawy innych ludzi, ale kiedy coś takiego powstaje w ich własnej sferze, to jest zupełnie inna sprawa. I to jest temat tej sztuki – fakt, że możesz być bardzo otwarty na innych, ale kiedy dotyka cię to osobiście, kiedy to twoja żona, twój syn, twoja rodzina, kimś z twojego małego kręgu, nie jesteś już tak otwarty jak byłeś i w tym momencie twoja opinia może się zmienić. Ale moim celem, jeśli mogę to tak nazwać, jest rozśmieszenie ludzi. Dlatego chciałam napisać komedię, bo uważam, że śmiech to najlepszy sposób na przekazanie ważnego przesłania. Kiedy wychodzisz z teatru, coś zostaje w twojej głowie i zagłębia się. Jeśli wywoła debatę, to najlepszy możliwy wynik.
Jak bardzo byłaś zaangażowana w tłumaczenie na język polski? Jak wyglądał ten proces dla Ciebie?
Moja francuska agentka, Dominique Christophe, przedstawiła mnie Irmie Helt, uroczej młodej tłumaczce, która już tłumaczyła bardzo znanych francuskich autorów. Rozmawiałam z nią i przy różnych okazjach przychodziła na przedstawienie. Rozmawialiśmy o bohaterach, fabule I o mojej wizji sztuki. Nie mówię po polsku, więc powierzyłam jej tłumaczenie. Myślę, że wykonała niesamowitą robotę, ponieważ polski producent i wykonawcy byli chętni do jej wykonania. I Irma też to zrobiła bardzo szybko.
Czy twój scenariusz jest zależny od gry słownej, czy jest to bardziej komedia sytuacyjna?
Jest jedna czy dwie gry na słowach, ale to raczej komedia sytuacyjna – jak angielski humor, z objawieniem za objawieniem za objawieniem – i to po prostu eskaluje. Ryzykując, że zabrzmi nieskromnie, uważam, że jest uniwersalny i może przemawiać do każdej narodowości. Moje postacie nie są białe ani czarne. Jest naprawdę szaro, tak jak w życiu – i umieściłam kilka własnych opinii w François i Carli. Bardzo trudno jest mieć bardzo jasną opinię na ten temat. Na przykład Carla nie zdradziła mu swojego sekretu od 30 lat. Można przypuszczać, że w przeszłości miała okazję mu o tym powiedzieć, ale tego nie zrobiła. I można też bezpiecznie założyć, że w tamtym czasie musiał też zapytać ją o jej przeszłość, dzieciństwo, wszystko. Możemy więc w rzeczywistości wyciągnąć wniosek, że jest to dobrze skonstruowane kłamstwo. To nie jest coś, o czym zapomniała mu powiedzieć. Ona jest kłamcą. Jeśli to nie miało dla niej znaczenia, dlaczego mu nie powiedziała? Z drugiej strony musimy się zastanawiać, dlaczego on kocha swoją żonę. Czy to dlatego, że jest kobietą, czy z powodu jej osobowości? W pewnym momencie ona pyta go, co się zmieniło, poza dwoma małymi słowami: „Jestem mężczyzną”. Niczego nie zmienił, ale dla niego zmienia wszystko.
To pytanie leży również u sedna filmu Victor/Victoria Blake’a Edwardsa, opartego na filmie Rogera Le Bona i Reinholda Schünzela z 1934 roku Georges et Georgette. Oczywiście stawka nie była tak wysoka, bo bohaterką była kobieta przebrana za mężczyznę, podczas gdy tutaj mamy kobietę transpłciową. Pojęcie cis-genderowych wykonawców działających w rolach transpłciowych stało się bardzo kontrowersyjne w niektórych krajach. Jakie jest Twoje zdanie?
Przede wszystkim kobieta transpłciowa to kobieta. To pierwsza sztuka poruszająca tematy transpłciowe we Francji i nie miałabym nic przeciwko, gdyby była to kobieta transpłciowa lub kobieta cisgenderowa. Chciałam po prostu najlepszej aktorki do tej roli i nawet nie myślałam o nikim konkretnie do tej roli.
To było niesamowite szczęście móc obsadzić w tej roli Victorię Abril.
Zagrała także rolę transpłciową, kiedy nakręciła film Cambio de Sexo (Zmiana płci) w Hiszpanii w wieku 14 lat. Zagrała młodego nastoletniego chłopca, który chciał zostać dziewczyną i przeszedł operację, by w końcu tragicznie umrzeć. Kiedy Victoria przeczytała mój scenariusz, wyglądało to tak, jakby zatoczyła koło. Powiedziała, że było to jak cudowne szczęśliwe zakończenie, ponieważ czuła się tak, jakby ta mała dziewczynka z jej pierwszego hiszpańskiego filmu przeżyła operację i dalej cieszyła się 30-letnie małżeństwo z mężczyzną. Dla niej to tak, jakby ta sztuka była kontynuacją tego filmu.
Pisałaś także dla filmu i właśnie wydałaś książkę. Jak trafiłaś również do teatru?
Właściwie chciałam wystąpić w teatrze, ale bez znajomości odpowiednich ludzi, bez bycia jednym z kontaktów w telefonie reżysera, trudno było znaleźć wolne miejsce. Nie mogłam sobie wyobrazić, jak dostanę rolę na scenie. Ale potem powiedziałam sobie: „O Boże, jesteś pisarką! Napisz dla siebie role! I tak zrobiłam. Napisałam sztukę z rolą dla siebie – oczywiście mniejszą, bo nie jestem aż tak sławna, więc nie mogłam dać sobie głównej roli. [śmiech]
Czy pisanie scenariusza do teatru różni się od pisania powieści?
Tak, jest zupełnie inaczej, bo kiedy piszesz powieść, możesz zawrzeć tak wiele szczegółów. Możesz pisać, co chcesz, ale kiedy piszesz scenariusz, możesz pisać tylko to, co zostanie powiedziane. Oczywiście istnieją wskazówki dotyczące tego, co czuje postać, ale reszta jest wypowiedziana. Zupełnie inaczej jest też, gdy piszesz dla teatru lub dla filmu. Kiedy piszesz dla ekranu, istnieje technika. Musisz wymyślić, jak przyciąć swoje dialogi i sceny – to prawie robota reżysera i musisz sobie wyobrazić, jak film lub serial zostanie nakręcony.
Nie tylko występujesz teraz u boku Victorii Abril, ale także grałaś w filmie LOL (Laughing Out Loud) z 2008 roku z Sophie Marceau. To niesamowite możliwości uczenia się od najlepszych, prawda?
LOL był moim pierwszym filmem. Od tego czasu powstała wersja amerykańska, która nie jest tak dobra jak wersja francuska. [śmiech]. Myślę, że te role dają mi realne możliwości. Każdego wieczoru Axel – który gra mojego partnera w spektaklu – i ja, zdajemy sobie sprawę, że to przywilej, bo to jak ‘masterclass’, który mamy tylko dla siebie. Wspaniale jest patrzeć, jak Victoria i Lionnel tak wiele poświęcają swoim rolom. Każdej nocy to tak, jakby żyli z bohaterami w ich wnętrzu. Moim zdaniem tak właśnie powinni zawsze zachowywać się aktorzy. Dają z siebie wszystko, płaczą, wpadają w złość, a kiedy schodzą ze sceny, to tak, jakby właśnie wyszli spod prysznica i jeszcze nie wyschli. Można by z nich wycisnąć pot. Niesamowite jest to zobaczyć. W rzeczywistości Lionnel powiedział mi, że kiedy on i Victoria stają twarzą w twarz, to tak, jakby rzucali sobie wyzwanie, ponieważ oboje chcą osiągnąć ten wyjątkowy poziom.
Wybierasz się na premierę w Warszawie?
Oczywiście, z moją agentką i tłumaczką Irmą. Na premierę lecimy do Polski i jestem tym niesamowicie podekscytowana. To takie orzeźwiające, gdy wyjeżdżasz do innego kraju i widzisz, że ta mała rzecz, którą napisałaś sama w swoim pokoju lub kuchni, nagle nabiera nowego życia.
żONa
Autor: Jade-Rose Parker
Tłumaczenie: Irma Helt
Reżyser: Adam Sajnuk
Kostiumy i scenografia: Katarzyna Adamczyk
Muzyka: Michał Lamża
Producenci: Katarzyna Fukacz, Damian Słonina
Produkcja: Tito Productions
Premiera: 27 października 2022 w Małej Warszawie, scena Spektaklove
Bilety można kupić na stronie: https://www.spektaklove.pl/spektakl/33/pokaz