Nazwa słynnego koktajlu Old Fashioned oznacza w języku angielskim staromodny – ja raczej określiłbym go mianem clásico, bo jest najważniejszym i od lat najmodniejszym drinkiem na świecie. To właśnie Old Fashioned wyznacza kierunki dla wszystkich dobrych koktajli na bazie whiskey.
Tekst: Patryk Le Nart
Zdjęcia: Materiały prasowe Woodford Reserve
Ten z pozoru prosty koktajl jest wyzwaniem. Tylko ci, którzy rozumieją jego charakter mogą tak dobrać odpowiednie składniki, użyć odpowiednich proporcji, czy też delikatnie zmodyfikować kompozycję, aby koktajl zachował jednocześnie i swój styl i niepowtarzalność.
Historia Old Fashioned sięga połowy XVII wieku, kiedy to – czy z potrzeby, czy z przypadku – narodziła się sztuka komponowania koktajli, zwana obecnie przez profesjonalistów miksologią. Pierwsze wzmianki o koktajlu, mogącym być pierwowzorem naszego bohatera, pochodzą z roku 1806, kiedy zaczęto łączyć mocny alkohol i zioła pod postacią bittersów, czyli gorzkich, aromatycznych kropli (zapraw) na bazie alkoholu, mających specyficzny smak lub zapach. Całość łagodzono dodatkiem cukru. Tak oto narodził się Jego Wysokość Old Fashioned.
W pogoni za inspiracją
W związku z trwającym obecnie Old Fashioned Month – świętem koktajli zrzeszającym od 2015 roku we wspólnej zabawie setki najlepszych barów z całego świata – wybrałem się w tournée po polskich lokalach. Poszukiwałem nie tylko wybitnej wersji tego koktajlu. Wyruszyłem w tę podróż, chcąc znaleźć kolejne inspiracje do tworzenia nowych wersji Old Fashioned. Kryteria oceny ustaliłem jasne – ma być inna niż wersja klasyczna, zachowywać charakter i być przygotowana na moim ulubionym Woodfordzie. Dla niewtajemniczonych w arkana barowego slangu przytoczę pełną nazwę: Woodford Reserve Kentucky Straight Bourbon Whiskey.
Warszawa
Rozpocząłem od warszawskiej Aury, chyba najmniejszego baru, w jakim byłem w Polsce. Dla wszystkich miłośników amerykańskiej whiskey to niemal świątynia. Nie dlatego, iż dosłownie jest wyższa niż szersza, ale dlatego, że na półkach sięgających sufitu zgromadzono ponad sto różnych odmian trunku zza wielkiej wody. Aura specjalizuje się w Old Fashioned. W karcie koktajli można znaleźć aż osiem jego wersji, a pomysłowość barmanów gwarantuje, iż podczas Old Fashioned Month możemy codziennie raczyć się inną. Mój wybór padł na Ginowe Old Fashioned. Nazwa może być troszkę myląca, ale zapewniono mnie, iż aromaty jałowcowe są tylko niewielkim dodatkiem do Woodfordowej bazy, która jest standardem we wszystkich odmianach tzw. Olda serwowanych w Aurze. Poza tynkturą służącą do spryskania finalnej kompozycji, aromaty jałowcowe połączono z esencją z herbaty Earl Grey w dodanym syropie. Ich intensywność była bardzo delikatna, jednak dobrze podbijała pikantne nuty bourbonu, których w moim ulubieńcu można ponoć wyczuć nawet dwieście dwanaście. Pikantność Woodforda wynika między innymi z bardzo dużego udziału żyta w unikalnej mieszance zbóż zwanej mash bill.
Kraków
Kolejnym celem wędrówki był Kraków, swego czasu kolebka „nowożytnych” polskich cocktail barów. Nic w tym dziwnego, gdyż stolica Małopolski życie towarzyskie ma zapisane w genach. Na krakowskim Kazimierzu od ponad roku funkcjonuje stylowy i bardzo przytulny The Trust. Wielki miłośnik dobrych koktajli, Ernest Hemingway, powiedział, że jeżeli chcesz się przekonać, czy możesz komuś zaufać, to po prostu to zrób. Przychodząc do The Trust, spokojnie możemy zaufać barmanom. Ich wieloletnie doświadczenie i wiedza, poparte mistrzowskimi tytułami międzynarodowych konkursów są reklamą samą w sobie. Ponieważ oni zaufali marce Woodford Reserve, ja zaufałem im i tego nie żałuję. Wyczarowany Old Fashioned był nieziemski – syrop z karmelizowanych wiśni oraz dodatek słodkiego sherry Pedro Ximenez podkreśliły owocowe aromaty składnika bazowego. Bardzo cenię sobie owocowość, która w dużej mierze wynika z procesu fermentacji, a w przypadku mojego ulubionego bourbonu trwa aż sześć dni, dwa razy dłużej niż w innych.
Gdańsk
Wprost z południa udałem się na północ Polski – do Gdańska, który od dłuższego już czasu nie przestaje mnie (sądzę, że wszystkich) fantastycznie zaskakiwać. Ostatnio powstało tam wiele nowych konceptów barowych na absolutnie światowym poziomie. Ponieważ lubię miejsca z duszą, swoje kroki skierowałem do Nowej Maglowni Dwór Uphagena w kompleksie historycznych budynków powstałych w 1800 roku. Bary hotelowe mają to do siebie, iż są wyważone i spójne, ponadto możemy tam spodziewać się tego, co najlepsze, czyli perfekcyjnej obsługi i bogatej kolekcji alkoholi. Od samego wejścia zauważyłem, że zza baru uśmiechali się do mnie dwaj panowie: pan barman i pan Woodford. Skorzystałem więc z gościnności obydwu. Zaprezentowany Old Fashioned nie tylko spełniał moje ustalone kryteria, ale miał w sobie jeszcze jeden element, o którym nie pomyślałem – nawiązanie do historii miasta. W składzie znalazła się zredukowana Goldwasser, najbardziej znana gdańska wódka ziołowa, oraz macerat polnych kwiatów z pobliskich łąk. Wszystko na koniec zostało uwędzone w dymie dębowym. Największą sztuką wędzenia koktajli jest umiar. W tym wypadku aromaty dymne były w sam raz, a w efekcie powstał dobrze zbalansowany Old z nutą pikantności pieczonych suchych przypraw.
Wrocław
Jeżeli miałbym wskazać miasto z największą liczbą uśmiechniętych ludzi, to wytypowałbym Wrocław. To miasto tak pozytywnie przyciąga, że gdyby nie pokaźna odległość od Warszawy, spędzałbym tam dużo więcej czasu. We Wrocławiu od ponad dziesięciu lat trendy koktajlowe wyznacza Papa Bar. Dziesięć lat to bardzo długo, biorąc pod uwagę, iż trzeba utrzymywać się na topie i przecierać drogę dla siebie oraz dla innych. Lokal zaklasyfikowałbym jako High Volume Bar, ale w odróżnieniu od znanych mi innych barów z tej kategorii Papa umie zjednać sobie rzeszę stałych gości. Jeżeli cenimy sobie przyjazną atmosferę, wysokiej jakości obsługę i dopracowane koktajle, Papa Bar jest tym miejscem, do którego warto przyjść. Ja zdecydowałem się na Sezamowe Old Fashioned. Według pani barmanki sezam, dodatek likieru z orzechów laskowych oraz bitter z orzechów włoskich podkreślają bogactwo aromatów, które Woodford Reserve osiąga podczas leżakowania w nowych wypalanych beczkach. I tak jak się spodziewałem niestety, wszystko było idealne, a Wrocław jest tak daleko…
Czas wrócić do Warszawy. Aby nacieszyć się pełnym widokiem mojego rodzinnego miasta, poszedłem do miejsca, z którego widać je w pełnej okazałości – Panorama Bar na 40. piętrze Hotelu Marriott. Można by rzec, że mając tak piękny widok, nic więcej do szczęścia nie potrzeba – jednak szklaneczka czegoś dobrego zawsze jest mile widziana. Warto coś zamówić, zwłaszcza jeżeli za ladą stoi ekipa barmanów wielokrotnie przeze mnie przetestowana w boju. Old Fashioned zaserwowane w Panoramie było ukoronowaniem mojej kilkudniowej podróży w poszukiwaniu jego perfekcyjnej wersji. Aromaty pandanu użytego do infuzji bourbonu świetnie komponowały się z owocowością Woodforda. Jego deserowe aromaty czekolady i marcepanu współgrały z dodanym słonym karmelem, a wszystko to udekorowane płatkami jadalnego złota. Poezja.
Jeżeli miałbym podsumować moje poszukiwania i podzielić się moimi wnioskami, to powiedziałbym, że nie ma jednego perfekcyjnego Old Fashioned. Perfekcyjny, to taki, który nam smakuje, a przecież na szczęście, różnimy się od siebie. Sztuką zrobienia przepysznego Old Fashioned jest po prostu go nie popsuć – nie wychodzić poza ramy, używać tylko najlepszych składników i bawić się, bo przecież o to, w tym wszystkim chodzi.
Kombinujcie, wymyślajcie, ale pamiętajcie, nie przesadzajcie. |
Pij odpowiedzialnie. www.pijodpowiedzialnie.pl
Materiał powstał przy współpracy z marką Woodford Reserve
Woodford Reserve jest zarejestrowanym znakiem towarowym. ©2022 Brown-Forman. Wszystkie prawa zastrzeżone.