Prezes Renault Polska Grzegorz Zalewski jest związany z marką od samych początków jej obecności w Polsce. Rozmawiamy z nim o tym, jak przebiegała jego kariera i co radzi młodym ludziom w drodze do sukcesu.

 

Tekst: Martin Śliwa
Zdjecia: Łukasz Zandecki

 

Od kiedy jest pan w branży motoryzacyjnej?
Zaczęło się dosyć zabawnie, bo to był rok 1991. W momencie, kiedy upadał mur berliński, kiedy Polska stawała się niepodległym państwem, byłem młodym człowiekiem pracującym w szkole i liniach lotniczych Pan American. Wtedy właśnie Renault wchodziło do Polski. Spotkałem kolegę, który był w tej firmie zatrudniony. Podjechał pięknym Renault Clio. Powiedziałem do niego: „Też chciałbym takim jeździć!” W odpowiedzi usłyszałem, żebym złożył swoje CV, bo Renault buduje zespół w Polsce. Tak też zrobiłem, poszedłem na rozmowę kwalifikacyjną i zacząłem pracę. Miałem szczęście, bo to był czas, kiedy koncerny zachodnie wchodziły do naszego kraju. Do tego mój ówczesny szef poszukiwał ludzi, którzy nie byli w jakikolwiek sposób skażeni motoryzacją. Zależało mu na świeżym spojrzeniu i braku nawyków z przeszłości. Bez skojarzeń z motoryzacją PRL.

Czyli od samego początku jest pan w Renault?
Dokładnie tak. Wszystkie te lata jestem w Renault.

Nigdy nie kusiło pana, żeby przejść do innych marek? Na pewno miał pan propozycje…
Kusiło mnie wielokrotnie, ale firma o mnie tak dbała, że udało mi się przejść ścieżkę kariery od samego dołu aż na samą górę. Nigdy nie było nudno, zawsze było ciekawie. Najpierw budowałem sieć sprzedaży w Polsce, poznawałem metody handlowe i wprowadzałem je. Później powierzono mi sprzedaż i rozwój sieci sprzedaży, po czym miałem do czynienia z klientami – jak nas postrzegają, jak nas widzą. Kolejnym krokiem było objęcie marketingu, no, i teraz jestem odpowiedzialny za Renault w Polsce i w krajach bałtyckich oraz w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech.

Jaki jest pana przepis na sukces?
Trzeba lubić to, co się robi. Warto też samemu szukać sobie nowych wyzwań.

Pana kariera może uchodzić za wzorową. Co by pan poradził młodym ludziom, którzy dopiero zaczynają pracować? Jakieś porady, jak wejść na polskim rynku na sam szczyt?
Nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą, żeby dawać takie rady. Na pewno jest teraz trudniej, niż było kiedyś. Teraz nie jest łatwo nawet o to, żeby zostać w firmie zatrudnionym. Poszukujemy cały czas talentów, osób młodych, dynamicznych, które by się z nami związały. Właśnie zaczynamy projekt, który ma przyciągnąć młodych ludzi, absolwentów uczelni. Konsument się zmienia, więc potrzebna jest w firmach nowa generacja o zupełnie innym spojrzeniu. W motoryzacji do niedawna wszyscy chcieli być właścicielami samochodu, teraz są wyraźne tendencje do tego, żeby być użytkownikami. Samochód nie musi już być moją własnością. Jesteśmy partnerem firmy, która wypożycza samochody na godziny. Młodzi ludzie są nam potrzebni, żeby zrozumieć te wszystkie zmiany i za nimi nadążyć.
Kiedy jest się świeżo zatrudnionym, młodym człowiekiem, po pierwsze warto być otwartym na słuchanie innych i przychodzące od nich pomysły, ale też, po drugie, na ciągłe, samodzielne proponowanie swoich idei.
Staramy się w firmie pielęgnować taką organizację i atmosferę, aby każdy mógł się wypowiedzieć. Trzeba się pokazywać, trzeba się dzielić swoimi pomysłami. Po trzecie, tak jak już wspomniałem, ważne, żeby lubić to, co się robi.

 

Jeśli spojrzeć wstecz, czy któryś z dzisiejszych trendów pana zaskoczył?
Dla mnie zawsze było jasne, że auto musi mieć silnik termiczny, czy to benzynowy, czy diesla. Teraz to już nie jest takie oczywiste. Renault jest liderem w Europie, jeśli chodzi o sprzedaż samochodów elektrycznych. Coraz więcej mówi się o samochodach autonomicznych. Nie widzimy ich jeszcze na ulicach, są natomiast testy. Są też inne rzeczy, które na przestrzeni ostatnich lat mocno się zmieniły. Chociażby to, że praktycznie zniknęły z mapy. Niemal każdy używa nawigacji w samochodzie czy telefonie, która pokazuje, gdzie jest korek i jak go ominąć.

Czy będzie miejsce w przyszłości na takie samochody jak Alpine, marka, z którą wchodzicie na polski rynek?
Jestem przekonany, że tak. Tu rozmawiamy o pasji, o emocjach. Na to zawsze będzie miejsce. Rok temu Alpine ogłosiła, że rozpoczyna przedsprzedaż. Powstała seria 1955 sztuk. Oczekiwaliśmy, że te samochody zostaną zamówione w ciągu kilku miesięcy, a okazało się, że stało się to w ciągu tygodnia! Wszystkie auta zostały potwierdzone zaliczkami. Bez jazd próbnych, tylko na podstawie zdjęć. Alpine traktujemy jako produkt ekskluzywny. Sieć sprzedaży będzie mocno limitowana. Dzisiaj na terenie siedmiu krajów, w których działamy (są to: Estonia, Łotwa, Litwa, Słowacja, Czechy, Węgry i Polska), podpisana jest jedna umowa dilerska z firmą Pietrzak w Katowicach.

Przy tylu obowiązkach pewnie nie jest łatwo o wolny czas?
Nie narzekam. Mam dużo czasu wolnego (śmiech). Czerpię przyjemność z mojej pracy, w związku z tym nie mam jasnego rozgraniczenia: że tu jestem w pracy, a teraz jestem po pracy. Natomiast staram się, dbam o to, żeby sprawy zawodowe nie zajmowały mnie podczas weekendów.

Czego panu życzyć na przyszłość?
Zdrowia, przyjaciół i realizacji pomysłów!

I jeszcze ostatnie pytanie – jakie jest pana ulubione danie?
Nie ma nic lepszego niż jeszcze ciepła sielawa prosto z prywatnej wędzarni! |

 

Świeżo wędzone sielawy

Za pomoc w organizacji sesji dziękujemy markom: