Sölden nazywane jest najgorętszym punktem Alp. Zostało stworzone, żeby być naj. I wszystko w Sölden jest naj: najbardziej urozmaicone tereny narciarskie, trzy góry piętrzące się na trzy tysiące metrów, połączone są ze sobą systemem nowoczesnych wyciągów i otoczone niezliczoną (podobno jest ich 90) liczbą innych trzytysięczników, najwspanialsza huśtawka narciarska pomiędzy dwoma lodowcami, najwspanialsze atrakcje après-ski. Sölden ma nawet własny program telewizyjny, w którym widzowie są na bieżąco informowani, jakie imprezy sportowe czy muzyczne właśnie się odbywają.
Tekst: Katarzyna Skorska
Pełna rekordów gmina Sölden jest największa pod względem powierzchni w całej Austrii – większa nawet od Wiednia. Narciarski raj, narciarskie zagłębie – tak z powodzeniem reklamuje się od lat Sölden górujące nad doliną Ötztal. Sama dolina liczy sobie ponad 60 kilometrów i jest najdłuższą tyrolską doliną. Najwyższy okoliczny szczyt – Wildsptze – to zarazem najwyższa góra Tyrolu, zaś samo miasto Sölden tętniące życiem przez okrągłą dobę z pewnością może starać się o miano najbardziej ruchliwego i hałaśliwego w całych Alpach. Powyżej Sölden znajduje się Obergurgl – modelowa miejscowość w programie badawczym UNESCO dotyczącym planowego rozwoju Alp, która, może na przekór, nie zamierza się rozbudowywać ani rozwijać w szalonym tempie. Jeszcze trochę wyżej leży Hochgurgl – to z kolei jest najwyżej położony austriacki ośrodek narciarski (2120 m n.p.m), a stworzony został na pustych górskich halach, przy stole kreślarskim, jako tak zwana „stacja z probówki” – zjawisko dość wyjątkowe w Austrii, raczej charakterystyczne dla Alp francuskich. Jeśli mało wam jeszcze tych rekordów, to dodam, że w dolinie Ötztal, zaledwie kilkanaście kilometrów od Sölden, powstał Aqua Dom – bodaj najpiękniejsze i największe termy w całych Alpach. Trzy futurystyczne misy wypełnione wodą solankową i muzyką, baseny termalne, siarczkowe, dziesiątki najrozmaitszych saun – jednym słowem 2200 m² lustra wody i pełna rozmachu architektura, a wszystko skomponowane zgodnie z zasadami sztuki feng shui. A pamiętacie może tę scenę ze Spectre, kiedy agent 007 kończy swój krótki lot samolotem nieoczekiwanym przejazdem przez stodołę? A potem jeszcze pościg ośnieżoną wysokogórską drogą? Tak na marginesie jest to najwyżej położona panoramiczna droga z tunelem w Europie. Albo te budzące dreszcz grozy sceny kręcone w futurystycznej kolejce gondolowej – takie właśnie wagoniki wyposażone w Wi-Fi wwożą narciarzy na stoki w Sölden. W Spectre zagrała także słynna, mieszcząca się na Gaischogel – na 3048 m n.p.m. – szklana restauracja Ice Q, z której roztacza się bajkowa alpejska panorama. Miłośnicy narciarstwa zjazdowego wiedzą z pewnością, że właśnie w Sölden, na słynnej ściance lodowca Rettenbach, co roku w październiku ruszają zawody inaugurujące sezon Alpejskiego Pucharu Świata. Z kolei wiosną, raz na dwa lata, w tym samym miejscu podziwiać możemy inny spektakl. Inscenizacja Hannibala autorstwa reżysera Huberta Lepki i grupy artystycznej Lawine Torrèn to historia starożytnego kartagińskiego wodza, który w 216 r. p.n.e., z armią 60 000 żołnierzy, tysiącami koni i 37 słoniami, przekroczył główny łańcuch alpejski w zaledwie dziesięć dni. Przedstawienie z zapierającą dech w piersiach choreografią obchodziło niedawno piętnastolecie istnienia i wciąż przyciąga tysiące widzów. Widowisko to wyjątkowe, gigantyczno-magiczne. Nie bez przesady rzec można, że to największe współczesne przedstawienie na świecie odbywa-jące się w naturalnej lodowej scenerii, prawdopodobnie najwyżej na ziemi. Już sam pomysł, żeby wywieźć tysiące osób wieczorem na lodowiec, na wysokość 3000 m n.p.m., a potem bezpiecznie ten tłum odholować w środku nocy w dolinę, wydaje się ciut karkołomny, ale wszak jesteśmy w Sölden. Pięciuset narciarzy, motocykle crossowe, skutery śnieżne, paralotniarze, muzyka, pochodnie i światła, dziesiątki tysięcy kolorowych świateł. Dla osób lubujących się w liczbach mogę powiedzieć, że to prawdziwe morze barw da się przeliczyć na jakieś 80 tysięcy watów rozświetlających tylko lodową piramidę symbolizująca starożytną Kartaginę. Kolejne 60 tysięcy watów mają reflektory błyskające kolorami w różnych innych miejscach lodowej sceny. Do tego jeszcze jakieś 20 tysięcy watów światła ksenonowego. Warto zobaczyć największą liczbę ratraków zgromadzonych w jednym miejscu i tańczących wściekły taniec w smugach światła i tumanach śniegu. Tylu ratraków nie mamy chyba w całych Tatrach, a w Sölden, proszę bardzo, cztery dziesiątki olbrzymich maszyn na gąsienicach spotyka się jednego dnia i urządzają widowisko, udając rozjuszone słonie. Nie wspomnę już o helikopterach, bombowcu, myśliwcu i odrzutowcu, które umiejętnie wprowadzają w nastrój, przelatując niziutko nad głowami widzów. Aha, zapomniałam jeszcze wspomnieć o fajerwerkach zamykających całe widowisko. Tak już się przyjęło, że każde ważniejsze widowisko musi mieć fajerwerki, im więcej tym lepiej. Widowisko Hannibal też nie mogło być gorsze pod tym względem. Fajerwerki tryskały zewsząd, kolorowe, nieobliczalne, ze zmęczonych ścian, najmniejszych szczelin i porów zadziwionego tym wszystkim lodowca. Barokowa opera na niespotykaną skalę, światło i dźwięk przy akompaniamencie najnowocześniejszych środków techniki. Widowisko, które uświadamia bardzo wyraźnie brutalne zderzenie cywilizacji z naturą. Spektakl Hannibal wystawiany w Sölden poraża, a momentami przeraża. „Tysiąc lat przed narodzeniem Chrystusa, kiedy światem rządziło jeszcze wielu bogów – ci bogowie ingerowali w życie śmiertelników. Wypowiadali nakazy i obdzielali radami, aby rękoma ludzi realizować swoje zamysły” – narrator rozpoczyna snuć opowieść. Wydarzenia z odległej historii zgrabnie przeplatane są wątkami współczesnymi. Niespotykany rozmach i wyjątkowość przedsięwzięcia z pewnością zapewnia Sölden kilka kolejnych „naj” rekordów. Widzowie wracają zachwyceni, zadziwieni, oszołomieni, ogłuszeni – z pewnością emocje są najróżniejsze i najbardziej skrajne. |
Ceny wszystkich kategorii biletów obejmują przejazd autobusem wahadłowym z Sölden na lodowiec i z powrotem! Spektakl Hannibal wystawiony zostanie 21 kwietnia 2017 r. na wysokości 3000 m, w naturalnej scenerii lodowca Rettenbach.