O emocjach, technologii i sztuce oraz o ikonicznych modelach Mercedes-Benz rozmawiamy z Markiem Boderke, CEO Mercedes-Benz Polska oraz Mercedes-Benz Cars Region Central Europe.
W jednym z wywiadów powiedział Pan, że samochód musi być sexy. Sexy – czyli?
Absolutnie! Samochód, zwłaszcza w oczach Polaków, to coś, co budzi emocje. Oczywiście, że ma służyć swojemu celowi, czyli przewożeniu nas z puntu A do punktu B, ale dla większości ludzi jest to także coś w rodzaju znaku firmowego ich tożsamości i wyznacznika stylu życia. To naprawdę działa na emocje! A kiedy w grę wchodzi segment luksusowy, uczucia towarzyszące zakupowi są jeszcze mocniejsze. Tak, samochód musi być sexy, apelować do serca, wyzwalać emocje.
Mercedes Klasy C to, jak Pan wspomina, Pana trzecie dziecko, a dokładniej – trzeci sukces, zaraz po synu i córce… To mocne słowa!
Klasa C to specyficzny produkt. Ponieważ byłem odpowiedzialny za Klasę C w latach 2001-2007, w zasadzie mówimy o poprzednim typie samochodu. Wypuściliśmy ją w 2007 roku – ja pracowałem nad tym modelem od samego początku, czyli od pierwszej burzy mózgów, aż do jego pojawienia się na rynku. Proces kreacji takiego pojazdu sprawia, że postrzega się go prawie jak swoje kolejne dziecko. Pracowaliśmy w niewielkim gronie 10 osób – i ja byłem menadżerem całego projektu, odpowiedzialnym za innowacje technologiczne oraz właśnie za wytworzenie tego specjalnego czegoś, przemawiającego do serca i budzącego emocje. Klasa C miała na nowo spozycjonować Mercedesa, który jeszcze 15 lat temu wydawał się marką bardzo konserwatywną. Dzięki innowacyjności Klasy C Mercedes odzyskał nowoczesny charakter, połączył komfort jazdy z zacięciem sportowym. Świetnym przykładem są tu specjalne amortyzatory, które stabilizowały samochód podczas szybkiej jazdy, dzięki czemu świetnie trzymał się jezdni.
Nie ma wątpliwości, że Klasa C odświeżyła markę i zapoczątkowała tzw. ofensywę produktową. Na przestrzeni ostatnich 15 lat Mercedes stał się znacznie bardziej atrakcyjny dla młodszej grupy docelowej. To fundamentalna zmiana. W tym czasie zaczęliśmy oferować Klasę C w wydaniu sportowym. Umieszczenie gwiazdy nie jako „celownika”, ale płasko na masce sedana stało się praktycznie naszym nowym znakiem rozpoznawczym. Ówczesny szef designu, prof. Pfeiffer, długo nie był przekonany, czy to dobra droga. Ale zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych pionowa gwiazda na masce kojarzyła się młodym ludziom z pokoleniem ich rodziców. Potem gwiazda pojawiła się na grylu (najpierw w modelach SL), co daje jeszcze bardziej sportowy sznyt. I tak, dzięki licznym drobnym zmianom udało się wykreować Klasę C, jaką znamy: zwinną i sportową, która okazała się być strzałem w dziesiątkę.
Wiele marek samochodowych angażuje się w mecenaty nad kulturą i sztuką. Mercedes wspiera na przykład zakończony niedawno festiwal filmu i sztuki Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym. Jak się Panu wydaje – czy w teatrach, kinach, operach i filharmoniach polski klient Mercedesa nie przebywa częściej niż np. na wydarzeniach sportowych?
Jeśli chodzi o kulturę, to widzę tu dwa aspekty. Z jednej strony, Mercedes, ze swoją 130-letnią tradycją, innowacjami i designem, jest częścią kultury. Patrząc od strony psychologii: dlaczego kupujesz samochód marki Mercedes-Benz? Ponieważ nie masz zamiaru kryć się ze swoimi ambicjami, cenisz specyficzne wartości jak determinacja i kreatywność, które zasadniczo znajdujemy też wszędzie tam, gdzie kultura jest żywa i ekspansywna, w sztuce, wydarzeniach i innych formach kulturalnych. Kultura to najlepszy sposób na spotkania z ludźmi, którzy mają nam do zaoferowania coś specjalnego (tak samo jak nasze samochody…). I sport, i kultura to główne osie naszego zainteresowania. Co więcej, jak powiedział Nikki Lauda, kiedy sponsorowaliśmy go na starcie kariery, sporty motorowe są niezwykle istotne dla wytwórcy samochodów!
Dla Mercedes pracowali znani artyści, mi. in. Andy Warhol, który wybierał do swych prac ikony designu, jak model 300 SL Gullwing, SL 190 czy też C 111, słynny prototyp badawczy z końca lat 60-tych ubiegłego wieku, który bił wówczas światowe rekordy prędkości na długich dystansach. Dziś wciąż wygląda nowocześnie, co tylko potwierdza, że nastawiony na przyszłość dizajn Mercedesa to był, jest i będzie jeden z naszych znaków firmowych. Prawdziwym wyzwaniem przy wprowadzaniu samochodu na rynek jest znalezienie równowagi między stylem, który się nie zestarzeje, a jakimś elementem kontrowersji, który ma zaskoczyć i zaciekawić klienta. Jestem przekonany, że samochód bez tego rysu kontrowersji zestarzeje się bardzo szybko. Dlatego wyzwaniem dla projektantów jest uchwycenie takiego stylu, który utrzyma się w czołówce przez wiele lat – to wymaga niemal jasnowidzącego podejścia do trendów! Ale taki nakierowany na przyszłość samochód daje niemal tyle przyjemności, co noszenie garnituru szytego na miarę…
Na horyzoncie rysuje się technologiczna rewolucja związana m.in. z przemianami w postrzeganiu i pozyskiwaniu energii. Jaką pan przewiduje przyszłość dla samochodów?
Sądzę, że rozwijane będą bardzo różne technologie. Jest jasne, że dziś najpopularniejsze silniki Diesla czy benzynowe nadal będą istniały, choć w ulepszonych wersjach. Najbardziej zaawansowane silniki czterocylindrowe będą produkowane w Polsce, w Jaworze. Ich ogromną zaletą, a zarazem oznaką dopracowanego projektu, jest niskie zużycie paliwa. To na pewno będzie wyznacznik przyszłości – niskie spalanie, a zatem niski poziom emisji CO2. Do 2022 roku w naszym portfolio znajdzie się aż dziesięć modeli ładowanych elektrycznie. W poszukiwaniu nowych koncepcji zaczęliśmy rozwijać usługę samochodów współdzielonych, car2go, które powinny być coraz bardziej wszechobecne. W projekcie są już praktycznie wszystkie większe miasta, od Berlina przez Wiedeń, Austin, Miami… w zasadzie cały świat. Koncept ten wypracowaliśmy w Ulm dwadzieścia lat temu. Projekt car2go to głównie doświadczenie intelektualne, ale nasza wizja przyszłości obejmuje jego elementy – nie tylko lokalizowanie samochodu przez telefon komórkowy, ale też przywoływanie go w trybie jazdy autonomicznej. W ten sposób idea wypożyczania/dzielenia samochodów zyskuje na atrakcyjności! Skądinąd wkładamy sporo energii w rozwijanie układów autonomicznych. W 2012 roku Mercedes-Benz Klasa S 500 Plug-in-Hybrid była pierwszym na świecie samochodem autonomicznym – z pełną obsługą zmiany pasów i parkowania! Można powiedzieć, że to my uczmy samochody, jak się zachowywać na drodze… (śmiech).
Czy decyzja o lokalizacji fabryki w Jaworze to czysty biznes czy jednak dyplomacja i ważny gest niemieckiej marki wobec Polski? Czy ta inwestycja oznacza zwiększenie zainteresowania marki polskim rynkiem?
Przyznaję, że parametry biznesowe przeważyły, ale istotnym czynnikiem była również infrastruktura – wszystko to, co sprawia, że fabryka może stać się ważnym ogniwem w łańcuchu logistycznym. Polska oferuje usytuowanie w samym sercu Europy; znajdujemy tu oddanych, zmotywowanych pracowników, którzy zakasują rękawy, aby wnieść swoją energię do projektu – a to jest kluczowy element dla powodzenia każdej inwestycji. Jednym słowem, kombinacja wielu pozytywnych czynników!
Jaka jest pana ulubiona dziedzina sztuki? Jaki jest ulubiony artysta z tej dziedziny?
Nie ma jednego obszaru, który by do mnie przemawiał w sposób szczególny – doceniam każdą z dziesięciu Muz. Sam siebie postrzegam jako fana malarstwa i rzeźbiarstwa; mój ojciec prowadzi w Niemczech galerię sztuki w okolicach Frankfurtu. Może to pod jego wpływem wychowałem się z sercem otwartym na sztukę. Lubię „ciężkie” malarstwo olejne nieco bardziej niż delikatne akwarele. Intensywne kolory, duże rozmiary, coś, co przyciąga moją uwagę. Mam w domu sporo współczesnego malarstwa i myślę, że to właśnie dzięki mojemu ojcu. Kiedyś uczyłem się grać na pianinie, ale mniej więcej w okresie dojrzewania całkowicie pochłonęła mnie technologia. Jednak ciągle lubię słuchać klasycznej muzyki fortepianowej. Kompozytorzy tacy jak Chopin budzą we mnie sentymentalne uczucia. Lubię rozsiąść się w aucie i zafundować sobie „muzyczny masaż uszu“. Zwłaszcza że system audio w Mercedesie znakomicie współgra z inżynierią samochodu, co wydaje mi się niesłychanie istotne. Prowadząc Mercedesa, doświadcza się krystalicznie czystego brzmienia, to bardzo przyjemne przeżycie.
Jak się Pan czuje w Warszawie? Gdzie Pan rezyduje na stałe i dlaczego właśnie tam?
Przez jedną trzecią czasu mieszkam w Warszawie, jedną trzecią w Pradze i jedną trzecią w Salzburgu… Warszawę uwielbiam za jej specyficzny styl bycia, te szerokie, ogromne bulwary, drapacze chmur – przypomina mi Toronto. Do tego to miasto żyje na całego, jest pełne pozytywnych wibracji i ambitnych ludzi.
I na koniec, bardzo osobiste pytanie. Jaka jest pana ulubiona potrawa? I w jakich okolicznościach najchętniej się pan nią raczy?
Optuję za dobrą kuchnią o nieco „rzemieślniczym” charakterze – bardzo dobrą, ale stojącą mocno na ziemi. Jesteśmy w Polsce, więc powinienem powiedzieć, że bardzo lubię barszcz… Jesteście też mistrzami w rozmaitych kiszonkach! Ja sam rzadko mam czas na gotowanie, ale kiedy zdarza mi się być w kuchni, to przygotowuję filet mignon! |
BARSZCZ
Składniki:
4 czerwone buraki-500 gram
parę łyżek koncentratu buraczanego dla lepszego koloru
1 duża marchewka
1 duża pietruszka
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
2 kostki rosołowe
3 liście laurowe
4 ziarna ziela angielskiego
1 łyżka octu, lub 2 łyżki soku z cytryny
1 łyżka majeranku
Wykonanie:
Buraki, uprzednio starte na grubych oczkach, marchew, pietruszkę, cebulę obrać, umyć i pokroić w kostkę. Czosnek przecisnąć przez praskę. W/w warzywa włożyć to wraz z liściem laurowym, zielem angielskim i pieprzem, majerankiem do 2 litrów wody i pozostawić do miękkości (ok.15 minut). Dodać do smaku 2 różne kostki rosołowe, 1 łyżkę octu lub 2 łyżki soku z cytryny dla zakwaszenia. Wlać do zupy kilka łyżek koncentratu buraczanego, by miał intensywny kolor. Przyprawić do smaku solą, pieprzem Zagotować Następnie przecedzić zupę przez sitko. Podawać, np. z uszkami, krokietem, lub pasztecikami.