Melanie de Biasio na swoim trzecim albumie przenosi jazz w atmosferyczne oniryczno-triphopowe rejony. Album „Lilies”, nagrany przez artystkę w małym, niekomfortowym i nieogrzewanym pomieszczeniu tylko przy pomocy komputera, paru instrumentów i zwyczajnego mikrofonu, jest dowodem na wielki talent Melanie, przejawiający się w fascynujących, hipnotycznych kompozycjach i poetyckich tekstach. Cudowna i niesamowita zarazem asceza aranżacyjna i producencka tylko uwypukla niezwykłe piękno tego albumu, który płynie, otula i oczarowuje. Delikatny rytm perkusji, subtelny fortepian, minimalne elektroniczne tło, wibrująca przestrzeń i głos niczym chłodny jedwab. Niepokojące erotyki „Your Freedom Is The End Of Me” i „Let Me Love You”, pulsujące „Gold Junkies”, krystaliczny gospel „Sitting in the Stairwell” i chyba najbardziej melancholijna wersja „Afro Blue” Mongo Santamarii, jaką kiedykolwiek słyszałem. Kolor tego albumu to granat i połyskujący grafit. Jeżeli lubicie Laurie Anderson i Portishead oraz Ninę Simone i Billie Holiday, do których zresztą porównywana jest Melanie, to „Lilies” jest absolutnie dla Was. |