Nasi dziwni starsi bracia

Brak przekładów Wystana Hugh Audena w polskim obiegu wydawniczym długo był skandalem – przez dekady dostępny był właściwie tylko jeden zbiór Ręka farbiarza, trochę rozproszonych tekstów w „Literaturze na Świecie”, a szczęściarze mieli szansę trafić na wybór wierszy w niewielkim nakładzie.

 

Tekst: Agata Czarnacka

 

Dzisiaj, dzięki uporczywej pracy translatorskiej doktora Piotra Nowaka, związanego z pismem „Kronos”, to się zmienia. Audenowska biblioteczka się powiększa – tym razem o tom Starożytni i my, paradoksalnie poświęcony bardziej rozważaniom nad współczesnością niż nad Grekami i Rzymianami, którzy okazują się znakomitym pretekstem do refleksji nad współczesnością. Choć bez najmniejszej przesady można nazwać Audena jednym z najwybitniejszych poetów XX wieku, dziś coraz większe zainteresowanie budzi jego eseistyka. Z poetycką swadą, uważnością na detal i wrażliwością jak nikt inny czytał Auden Williama Szekspira, Goethego, Poego, Thomasa Manna czy Kawafisa. Tom Starożytni i my. Eseje o przemijaniu i wieczności dowodzi, że to samo tyczyło się i klasyków. Auden nie byłby sobą, to znaczy, nieustannie skupionym na sobie – całym sobie, włączając w to wszystko, czego się nauczył od wczesnego dzieciństwa – i piekielnie inteligentnym filtrem, przez który nieustannie przepływały w obie strony literatura i rzeczywistość, gdyby, biorąc na warsztat starożytnych, nie przystawił nam wszystkim do twarzy uczynionego z nich lustra. Kiedy bowiem stwierdza: Jeśli istnieje jakakolwiek reakcja na Greków, którą można nazwać typową dla naszych czasów w porównaniu z innymi epokami, to, myślę sobie, jest nią poczucie, że byli to w rzeczy samej bardzo dziwni ludzie, to nie sposób nie wyglądać w kolejnych akapitach odpowiedzi na pytanie: dziwni, to znaczy jacy? A jacy to jesteśmy my, niedziwni? Ale i ta nasza zwyczajność i normalność w porównaniu do naszych praprzodków jest złudzeniem, o czym Auden nie omieszka nas zaraz poinformować. Po pierwsze, wszystkie lub prawie wszystkie kategorie poznania, jakimi się posługujemy, pochodzą od Greków właśnie, którzy, na przykład, jako pierwsi podzielili świat na obszary rządzące się swoimi prawami – przecież fizyka, technika, chemia, biologia i tak dalej to wszystko terminy o greckim źródłosłowie. Minęło jakieś dwa tysiące lat od momentu, w którym kultura grecka przestała być odrębnym bytem i zlała się z rzymską, a jednak nikt nie przedstawił teorii sztuki, która nie byłaby szczególnym rozwinięciem koncepcji któregoś z wielkich Greków. Co więcej, nie sądzę, by przynajmniej w odniesieniu do poezji napisano cokolwiek od tamtych czasów, tak odmiennych od naszych, czym poeta Kallimach, który zaznajomiony był z całością greckiej poezji, byłby naprawdę zaskoczony – zakładał Auden I to właśnie jest wartość, dla której Audena tak warto czytać. Jest on nieprawdopodobnie uważny nie tylko na język czy myśl zawartą w słowie, ale też na to, jak ta myśl przełoży się na działanie, decyzje, które podejmujemy każdego dnia, ale i projekt samego siebie, który staramy się realizować całe nasze życie. Starożytni według Audena stają się nie tyle lustrami, co towarzyszącymi nam w tej drodze starszymi braćmi. Którzy z początku wydają nam się naprawdę bardzo dziwni, ale im dłużej żyjemy (pod warunkiem, że żyjemy świadomie), tym lepiej rozumiemy i ich, i ich motywacje – bo tym lepiej rozumiemy samych siebie. |

Wystan Hugh Auden, Starożytni i my. Eseje o przemijaniu i wieczności, przeł. Piotr Nowak, Biblioteka Kwartalnika „Kronos” – Fundacja Alberta hr. Cieszkowskiego, Warszawa 2017, 252s.