Znalazłam odpowiedzi na wiele pytań. Zamknęłam pewien życiowy krąg. Teraz rozumiem siebie w zupełności. Moja dusza jest spokojna – deklaruje Dee Dee Bridgewater, zapraszając do wysłuchania swego najnowszego albumu.
Tekst: Maciej Ulewicz
Dee Dee Bridgewater jest bez wątpienia jedną z najjaśniej świecących gwiazd współczesnej wokalistyki jazzowej i jednocześnie najbardziej wszechstronną – od lat z sukcesem śmiało zapuszcza się w różne muzyczne stylistyki i krainy. Trzykrotna zdobywczyni nagrody Grammy i laureatka najbardziej prestiżowego wyróżnienia w świecie jazzu NEA Jazz Master 2017 ma w swojej dyskografii różnorodne fantastyczne płyty świadczące o jej wielkim talencie i muzycznej charyzmie. Od klasycznie jazzowych, z których najbardziej znane są „Love and Peace. A Tribute to Horace Silver” z 1995 roku, „Dear Ella” z 1997 roku czy album będący hołdem dla Bille Holiday „Eleanora Fagan to Billie with Love From Dee Dee Bridgewater” (2010) (dwie ostatnie uhonorowane statuetkami Grammy), przez francuskie klasyki J’ai Deux Amours (2005) po fenomenalną afrykańską muzyczną podróż „Red Earth” czy ostatni rewelacyjny „Dee Dee’s Feathers”, który poświęciła muzyce z Nowego Orleanu.
Każdej kolejnej płyty Dee Dee Bridgewater wyglądam z niecierpliwością i jednocześnie niezmiennym przeświadczeniem, że nigdy się nie zawiodę. I tak jest ponownie. Na szczęście nie trzeba było długo czeka, aby gwiazda uraczyła nas kolejnym krążkiem – i to jakim!
Najnowszy album Dee Dee Bridgewater nosi tytuł „Memphis… Yes, I’m Ready” i zabiera nas w przepiękną sentymentalną podróż do jej krainy dzieciństwa i muzycznych korzeni Ameryki, czyli właśnie do Memphis w stanie Tennesee, miasta, które wytworzyło swoje własne niepowtarzalne brzmienie i które promieniowało i nadal wpływa na kolejne pokolenia muzyków na całym świecie. To słynne „Memphis Sound” będące niepowtarzalnym połączeniem soulu, bluesa, jazzu, gospel i korzennego r&b. To tu powstała kultowa wytwórnia płytowa Stax Records, to w Memphis rozkwitały kariery wybitnych muzyków stąd pochodzących i tu tworzących. Lista sław jest długa, a otwierają ją choby B.B. King, Elvis Presley, Otis Redding, Johny Cash, Al Green, Isaac Hayes, Aretha Franklin i oczywiście sama Dee Dee Bridgewater.
Album „Memphis… Yes, I’m Ready” to swoisty muzyczny przewodnik po Memphis Sound pełen soulowych i bluesowych klasyków z tego miasta, a jednocześnie jeden z najbardziej żarliwych albumów artystki. To również piękny hołd, jaki składa miastu, które ją ukształtowało jako wokalistkę. Świetne wersje nieśmiertelnych piosenek: „I Can’t Get Next to You”, „The Thrill Is Gone”, „I Can’t Stand The Rain”, „Hound Dog”, czy „Try a Little Tenderness” w wykonaniu Dee Dee nabierają świeżości, jazzowej ekspresji, zachwycają interpretacją i nieprzemijającą urodą. Klasyki „soulville”otrzymują kolejne współczesne życie, a finałowy „(Take My Hand) Precious Lord” oszałamia i zachwyca.
Jest rozmach, żywioł, liryzm i natychmiast wyczuwalna miłość i czułość, a zarazem wielki szacunek do miasta i jego niepowtarzalnej muzycznej spuścizny. Jak mówi sama artystka, ta płyta to również niezwykle intensywny rezultat poszukiwań także we własnej przeszłości i po prostu powrót do domu: „Znalazłam odpowiedzi na wiele pytań. Zamknęłam pewien życiowy krąg. Teraz rozumiem siebie w zupełności.
Moja dusza jest spokojna.” Ten spokój i harmonię wyczuwa się na tej płycie natychmiast. Dodatkowym walorem tego spójnego concept albumu jest udział Stax Academy Choir oraz partie bardzo soulowego saksofonu Kirka Whaluma, który jest również współproducentem płyty.
Zauważyłem też, że „Memphis… Yes, I’m Ready” ma olbrzymie wartości terapeutyczne, z których zdaje sobie sprawę sama Dee Dee Bridgewater, zalecając ją jako swoiste ukojenie w trudnych czasach, w jakich żyjemy.
Frank Zappa kiedyś powiedział, że pisanie na temat muzyki jest jak tańczenie o architekturze. Mimo że w pełni zgadzam się z tym zdaniem, to jednak, mając możliwość napisania o nowej płycie Dee Dee Bridgewater, robię to z wielką ochotą. Zachęcam, namawiam, polecam – bo ten album to kawał historii amerykańskiej muzyki, legendarne kompozycje i zjawiskowa interpretacja jednej z najważniejszych postaci współczesnego jazzu i nie tylko, co z wdziękiem i charakterystyczną żywiołowością udowodniła po raz kolejny. Zabierzcie się z Dee Dee do Memphis. Lepszej przewodniczki nie znajdziecie. |