Kiedy w pierwszej połowie lat 90. zaczęły ukazywać się po polsku Zapiski na pudełku od zapałek Umberto Eco, zaskoczyły nie tylko tytułem (w porównaniu do uruchamiającego dowcipu z pudełkami od zapałek, większość polskich tytułów publicystycznych była albo hermetyczna, albo ciężka jak zakalec). Felietony zdumiewały też tematyką, tak różną od polskiego obyczaju, że najprawdopodobniej wydanie Zapisków w naszym kraju zawdzięczamy wyłącznie famie autora Imienia róży. Rzadko zdarzałoby się, aby humaniści korzystali z przystępnej formy, aby testować działanie poznawczych narzędzi swojej dyscypliny na żywym organizmie społeczeństwa. Zapiski… były dla Polaków anachroniczne, zakotwiczone w niejasnych realiach.
Ale tym wyraźniej widać było clue każdego z tekstów. Eco objaśniał włoski świat niejako „in vitro”, w warunkach laboratoryjnych. Dziś tego luksusu już nie mamy. Polska jest integralną częścią płynnego globalnego społeczeństwa, które Eco analizował pod koniec swojego życia. Jego przenikliwe rozpoznania powinny być dla nas tym ciekawsze. |