Kiedy w moich rękach wylądowało zaproszenie na „Brunch branży nieruchomości”, dla uświetnienia wypuszczenia na rynek Nu:Capital (we współpracy z Tower Gate Capital), wiedziałam już, że na wieczorze w showroomie Rolls Royce’a na Berkley Square pełno będzie przedstawicieli elity londyńskich inwestorów, finansistów i deweloperów. Nie myliłam się. Odziana w lekko wyzywający kombinezon londyńskiej marki Self Portrait, prosto z półek centrum handlowego Matches Wimbledon Village, wkroczyłam do zdominowanego przez mężczyzn pomieszczenia, gdzie od razu zaoferowano mi kieliszek szampana.
Tekst: Sandra Nardi
Oślepiona przez światła aparatów fotograficznych próbujących uchwycić założycieli Nu:Group, Nicka Jeffriesa i Richarda Sadlera, witałam się z CEO Tower Gate, Bobbym Console-Vermą. Nie zdołałam więc zauważyć Davida Gandy’ego stojącego tuż za mną. Kiedy go wreszcie ujrzałam, uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym wmieszaliśmy się w tłum. Zaraz przedstawiono nas Yemiemu Lawalowi, założycielowi Invest Southend. Niewiele czasu mu zajęło, by ująć mnie swoją miłością do opery, którą opisał jako najwyższy wymiar sztuki, łączącej w sobie najwspanialszą modę, śpiew i grę. Jako patron English National Opera zaprosił mnie na ekskluzywny obiad dla partnerów ENO w londyńskim gmachu opery, podczas którego będę mogła wysłuchać próby w wykonaniu śpiewaczki Jennifer Holloway.
Zaproszenie oczywiście przyjęłam, po czym wymknęłam się na after party nieskazitelnie błękitnego najnowszego Ferrari California T, nucąc pod nosem brindisi Verdiego: „Libiamo, libiamo ne’ lieti calici…”.
Kilka dni później dołączyłam do Yemiego w The Coliseum. Ubrana w szytą na miarę kreację od londyńskiej projektantki Emmy Hunt znajdowałam się zaledwie kilka centymetrów od śpiewaków, urzeczona ich głosami. Zamknęłam oczy i dałam się porwać muzyce. Uleciał ze mnie cały stres dnia, może nawet tygodnia i dałam się unieść fali spokoju, jakiego nie czułam nigdy wcześniej.
Potem mieliśmy możliwość zadawania pytań na temat ich interpretacji sztuki i wielogodzinnych prób, potrzebnych, by osiągnąć taką perfekcję. Dołączyliśmy następnie do reszty patronów ENO na lekką kolację, podczas której poznałam Jennifer bardziej prywatnie. W pewnej chwili zdałam sobie sprawę, że wieczory takie jak ten są esencją kontaktu ze sztuką, pozwalającą jej trwać. Wszyscy słyszeliśmy o artystach grających za kolację, ale w tym wypadku występ Jennifer i nasza kolacja były częścią ekskluzywnego programu patronów wspierających ENO. Poczułam się jeszcze bardziej uskrzydlona i posłałam mój najszerszy i najszczęśliwszy uśmiech w kierunku kamer.
Podczas pożegnania Jennifer nalegała, bym przyszła z Yemim na Czarodziejski flet w następnym tygodniu. No i jestem już teraz uzależniona! Zaspokojona moim nowym narkotykiem w pierwszym rzędzie opery, błagając o więcej, usłyszałam ku swojej rozpaczy,
że londyński sezon operowy właśnie się kończy. Na szczęście Paryż jest w zasięgu ręki dzięki szybkiemu Eurostar, co pozwala mi liczyć dni, by zrealizowało się moje dziecięce marzenie o obejrzeniu Dziadka do orzechów w przebogato zdobionym Palais Garnier…
Ot, jeszcze jeden dzień z życia PR-ówki. |