Michał Mazur rocznie odwiedza dwadzieścia światowych targów, festiwali i konferencji designu. Śledzi nowości, tropi trendy. Założyciel firmy TrendNomad.com. Opowiada nam, dlaczego został trendwatcherem, jakie innowacje interesują zatrudniające go firmy, a także o inspiracjach, które mogą zmienić polski rynek projektowy.
Kim jest współczesny nomada?
To osoba, która często przemieszcza się z miejsca na miejsce, najczęściej z powodów zawodowych. Kiedyś nomada zmieniał miejsce zamieszkania w poszukiwaniu pożywienia czy ze względów klimatycznych, co zresztą też, w niektórych częściach świata, nieuchronnie nadchodzi.
Nazywasz się trendnomadą…
Tak, ponieważ jestem nomadycznym dziennikarzem, który pisze i mówi o trendach w designie. Podróżowanie po świecie w poszukiwaniu informacji, zamiast wykonywania researchu przy biurku, jest dzisiaj w środowisku dziennikarskim dość nietypowe. Spotykam podobnych do siebie ludzi – to już moi znajomi – ale nie jest ich wielu. Od prawdziwego nomady, takiego „słownikowego”, odróżnia mnie to, że wracam do jednego miejsca. W domu przepakowuję walizkę, przygotowuję się do dalszej pracy i jadę dalej. A nomada to osoba, która co jakiś czas zmienia miejsce zamieszkania i raczej nie wraca do tego poprzedniego.
Uwielbiasz design i podróżowanie. Jak wiele czasu potrzebowałeś, aby połączyć te dwie pasje w pracę?
Jeszcze w 2012 roku pracowałem jako handlowiec w luksusowym sklepie wnętrzarskim połączonym z biurem projektowania wnętrz. Moja przełożona kilka razy w roku odwiedzała targi designu. Z Mediolanu i Paryża przywoziła mnóstwo katalogów i zdjęć. Imponowała mi wiedzą i tym, jak potrafiła wykorzystać informacje pozyskane „w terenie”. Nie projektowała wnętrz w oparciu o foldery reklamowe, tylko na podstawie tego, co zobaczyła na targach. Oczywiście nie kopiowała aranżacji jeden do jednego, ale zapamiętywała niezliczone formy, kolory, faktury i je mistrzowsko zestawiała od nowa.
Od początku pracy w handlu wiedziałem, że to tylko tymczasowe zajęcie na przetrwanie panującego wówczas kryzysu ekonomicznego. W tym samym czasie studiowałem podyplomowo prognozowanie trendów w modzie i designie. Podjąłem decyzję: chcę być trendwatcherem. Po dwóch latach odszedłem ze sklepu.
Zacząłeś podróżować?
Najpierw zrobiłem listę tego, co potrafię, a czego nie. Wiedziałem, że umiem pisać, kocham design i chcę jeździć na targi, konferencje i festiwale o projektowaniu. Założyłem skromnego bloga i wysłałem CV do redakcji magazynu o designie. Pracy nie dostałem, ale zacząłem podróżować. Pierwszymi targami były Maison & Objet w Paryżu. Nigdy nie zapomnę tego uczucia! Wszedłem do hali wypełnionej meblami i poczułem, że zaczyna się kolejny etap mojego zawodowego życia. Miesiąc później – w lutym 2013 roku – pojechałem na festiwal designu do Sztokholmu, a następnie do Rejkiawiku. Wydałem na ten cel całe swoje oszczędności. Będąc w Islandii, dostałem maila od wydawcy: zmienił zdanie i zaproponował mi pracę. Zostałem redaktorem mojego ulubionego polskiego pisma o designie. Nadal organizowałem sobie wyjazdy na targi i festiwale – zdobyte tam informacje przydawały się w pracy w redakcji.
Po dwóch latach postanowiłem się w pełni usamodzielnić. Odszedłem z wydawnictwa, założyłem stronę TrendNomad.com i nabyłem nowe umiejętności. Teraz posługuję się różnymi językami opowiadania historii: od słowa pisanego, przez fotografię, po prezentacje i wystąpienia publiczne. Zajmuję się moderowaniem konferencji i – z dziennikarskim zacięciem – prowadzeniem wywiadów na żywo o designie, nowych technologiach, innowacjach i biznesie. Dobrze czuję się na scenie, lubię kontakt z publicznością. Dzięki tej pracy stać mnie na podróże w poszukiwaniu trendów. Nadal chcę być trendwatcherem.
Czy trendwatching to nowość na naszym rynku?
W Polsce prognozowanie trendów to nisza, zajmuje się tym dosłownie kilka osób. Znacznie więcej powstaje stanowisk ze słowem „innowacja” w nazwie, ale to nie to samo. Trendy i innowacje to znacznie szersze pojęcia niż tylko start-upy, nowe technologie czy nowoczesne narzędzia marketingowe.
Jak wygląda w praktyce twoja praca?
Ponad dwadzieścia razy w roku podróżuję do „centrum wydarzeń”. W międzyczasie, gdy jestem w Polsce, opowiadam klientom o trendach, które zaobserwowałem w różnych miejscach świata. Nie chodzi o pokazanie modnej formy czy koloru sezonu. Moim zadaniem jest wskazanie zmieniających się potrzeb ludzi, wynikających z trendów społecznych, technologicznych i projektowych. Przekazuję informacje, które będą dla danej firmy użyteczne. Dzięki nim firma będzie się mogła przygotować na nadchodzące zmiany.
Na przykład?
Mamy 2017 rok. Dziesięć lat temu na rynek wszedł pierwszy iPhone. Niby telefon jak telefon, tylko bez przycisków. Moim zadaniem w 2007 roku byłoby wskazanie, jak smartphone’y wywrócą do góry nogami: marketing, rynek wydawniczy, sposób komunikacji międzyludzkiej, dokonywanie płatności itd. W 2017 roku pokazuję na przykład wchodzące właśnie na niektóre rynki lodówki z interface’em głosowym i sztuczną inteligencją. Opowiadam o tym, jak w latach 20. zmieni się sposób komunikacji z maszynami, ponawianie zakupów, wydawanie pieniędzy, marketing, korzystanie z wyszukiwarek itd. Przygotowuję firmy, architektów i publiczność do tego, jak nowe technologie – a także odwrót od technologii – wpłyną na prowadzenie biznesu. Oczywiście nie wiem wszystkiego o przyszłości, ale dostrzegam wiele kierunków rozwoju. Analizuję je i przekazuję wnioski dalej.
Jak rozgraniczyć gdybanie od faktycznego przywidywania trendów?
Musisz wiedzieć, w co firmy inwestują pieniądze. Obserwować, czym się interesują młodzi ludzie, którzy za kilka lat będą mieli siłą nabywczą, jak i ci, którzy przejdą na emeryturę. Targi to jedno, ale przydatne jest również czytanie wielu – bardzo wielu – artykułów o biznesie i designie w rozmaitych mediach. Swój research opieram też na rozmowach z różnymi ludźmi: przedsiębiorcami, projektantami, inżynierami.
A na konferencjach nie chodzi jedynie o to, aby się dobrze zaprezentować?
Zdaję sobie sprawę z tego, że konferencja prasowa to też forma komunikatu marketingowego, tyle że przekazywanego na żywo. Lubię w nich uczestniczyć, ale mam do takich wydarzeń spory dystans. Filtruję przekazywane na nich treści.
Z jakich miejsc przywozisz swoje historie?
Podróżuję dookoła świata, od Tokio po San Francisco. Wydarzeniem, z którego przywożę najwięcej informacji o trendach, jest festiwal Dutch Design Week odbywający się jesienią w Eindhoven w Holandii. Tam obok projektów ze świetnej uczelni Design Academy Eindhoven swoje prace prezentują studenci i absolwenci politechnik – te dwa światy powinny się spotykać znacznie częściej. W Eindhoven nie zobaczymy zbyt wielu kanap czy krzeseł gotowych do wstawienia do mieszkania. Tam jest wiedza i zmaterializowana myśl o nadchodzącej przyszłości.
Czy coś – jakiś produkt, usługa – jest odporne na trendy?
Cały przemysł meblarski jest dość odporny na zmiany. Trendem nadal nazywa się tutaj nowy kolor tkaniny. Według mnie to nie jest trend, tylko moda. Niewiele jest innowacji, które polegałyby na przykład na znacznym ograniczeniu produkcji odpadów podczas wytwarzania mebli. W marcu tego roku w Mediolanie pojawiły się przebłyski – pojedyncze firmy, które naprawdę zaczęły się przejmować wpływem na środowisko. Gospodarka cyrkularna, zakładająca m.in. ponowne wykorzystanie materiałów, jest ważnym trendem, jednak na tyle kosztownym, że trudno od razu wprowadzić go w życie. Ale coraz częściej będziemy o nim słyszeć.
Bardzo swobodnie używamy słowa trend, a przecież nie ma jego jednej definicji. Posiadasz swoją?
Tak, ale sobie jej nie przywłaszczam. Trend jest dla mnie tym, co w ciągu kilku lat przejdzie do głównego nurtu. To coś, co obecnie jest niszowe, występuje na jednym rynku lub dopiero zaczyna się kształtować. Za jakiś czas znajdzie się w świadomości wielu ludzi i będzie sposobem na biznes.
Ostatnio śledziłeś trendy na Milan Design Week. A co teraz jest w planach nomada?
Na początku maja jadę do Berlina na konferencję o nowych technologiach. To wydarzenie skierowane do biznesu. Nie pokazuje się na nim produktów, które zaraz zostaną wprowadzone na rynek. Tam firmy będą chciały sprzedać swoje technologie innym firmom. W sklepach zobaczymy je za kilka lat. W połowie maja lecę na targi meblowe do Nowego Jorku, a w drodze powrotnej zatrzymam się w Amsterdamie na konferencję o designie zaangażowanym społecznie. Tematem tegorocznego wydarzenia jest projektowanie w kontekście zmian klimatycznych. Poznam pomysły projektantów na to, co zrobić, by zmniejszyć nasz wpływ na zmiany klimatu.
Gdy przekażesz tę wiedzę o nieniszczeniu klimatu w Polsce, możesz zmienić nasz rynek?
Nie naprawię świata, ale chciałbym, aby dzięki mojej pracy na rynek trafiło nieco mniej plastiku i śmieci. Namawiam klientów, aby dostrzegli wartość w resztkach materiałów, których się dzisiaj pozbywają. Niektórzy naprawdę wyrzucają pieniądze, tylko o tym nie wiedzą. Jestem od podpowiadania i inspirowania. |