Mija pierwszy, z czterech zaplanowanych, rok obchodów 50-lecia odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie. Wszystko się udało, z tym zastrzeżeniem, że pojawiło się dużo więcej możliwości i pomysłów niż zaplanowaliśmy – mówi dyrektor Zamku Królewskiego profesor Wojciech Fałkowski, który opowiada, co się powiodło, a co jeszcze przed nami.
Tekst: Beata Brzeska
Zdjęcia: Zamek Królewski w Warszawie
Pierwszy jubileuszowy rok kończy się mocnym akcentem, wspaniałą wystawą dzieł ze zbiorów Roberta Longhiego, wśród których prezentowany jest Chłopiec gryziony przez jaszczurkę Caravaggia.
Nie! Zamek nie kończy tego roku na wystawie Caravaggia. Jeszcze przed świętami, w dzień przekazania insygniów przez prezydenta na uchodźstwie, czyli 21 grudnia, zostanie otwarty Gabinet Prezydentów Rzeczypospolitej. Odtwarzamy wnętrze, które z jednej strony przypomina o funkcji reprezentacyjnej Zamku i o tym, że była to kiedyś rzeczywista, a dziś symboliczna, siedziba prezydenta. Z drugiej strony będzie to lekcja historii dla nas wszystkich, pokazująca funkcjonowanie państwa polskiego i jego najwyższych władz na przestrzeni ostatniego stulecia. Wystawa, którą otworzyliśmy 10 listopada, była przygotowywana od niemal trzech lat. Prezentujemy obraz Caravaggia z towarzyszącymi mu dziełami sztuki, z czego kilkanaście z nich jest tej klasy, że stojąc przed nimi, zapominamy o tym, że jest Caravaggio. W istocie jest to wystawa znakomitych dzieł sztuki z przełomu XVI i XVII wieku z całej Europy. I kiedy stoimy przed obrazem mało znanego twórcy Matthiasa Stomera, przedstawiającym archanioła zwiastującego narodziny Samsona, to zapominamy o tym, że obok wisi obraz Caravaggia Chłopiec gryziony przez jaszczurkę, ponieważ mamy przed sobą dzieło wybitne. I Matthias Stomer, Flamand, który pojechał do Italii i tam został, zakochał się w jej pięknie, krajobrazie, a także nowym stylu malarskim, który stworzył właśnie Caravaggio, nie jest na wystawie jedynym artystą godnym uwagi. Przed nami wkrótce suplement do tej wystawy – drugi obraz Caravaggia Narcyz przeglądający się w źródle, który przyjedzie z Palazzo Corsini w Rzymie. Będzie to trzecia wizyta tego artysty w dziejach polskiego muzealnictwa. Także jeszcze w grudniu odwiedzi nas królowa znana z powieści Aleksandra Dumas Trzej muszkieterowie, Anna Austriaczka, jej portret namalowany przez Rubensa.
Wystawa dzieł Caravaggia wymagała ścisłej współpracy z muzeami poza granicami Polski. Międzynarodowa współpraca jest jednorazowym przedsięwzięciem czy wskazuje kierunek polityki wystawienniczej Zamku na przyszłe lata?
Pomimo tego, że Zamek bardzo intensywnie powiększa swoją kolekcję, nie jesteśmy w stanie dorównać naszymi zbiorami takim muzeom jak Luwr, Prado czy Galeria Drezdeńska. Możemy jednak być ich partnerem, wypożyczać dzieła na wystawy i rewanżować się, wypożyczając dzieła z naszej kolekcji, razem przygotowywać wystawy, które później będą zmieniały siedzibę. I to jest cel, który realizujemy. Tegoroczna wystawa upamiętniająca Jana Pawła II opierała się między innymi na wypożyczeniu wspaniałych dzieł sztuki z Muzeów Watykańskich. Obecna wystawa przyjechała z Florencji i została przygotowana przez Fundację Roberta Longhiego, znakomitego historyka sztuki, odkrywcę talentu Caravaggia po przeszło dwustu latach zapomnienia. W 2022 roku planujemy dwie duże wystawy w ścisłej współpracy ze znaczącymi światowymi muzeami. Pierwsza, realizowana we współpracy z Galerią Drezdeńską i Akademią Wenecką, to retrospektywa malarstwa Bernarda Bellotta, zwanego Canalettem. Artysty dworu Stanisława Augusta Poniatowskiego, traktowanego przez nas jako malarza zamkowego, polskiego, stąd. Malarza, który ma także znaczące dokonania tak w Dreźnie, jak i w miejscu swego urodzenia, czyli Wenecji. A wcześniej planujemy niezwykłą wystawę prezentującą bibliotekę Stanisława Augusta Poniatowskiego z ostatnich lat przed rozbiorami, prezentowaną w autentycznym wnętrzu, gdzie się mieściła, czyli w cudem ocalałej Bibliotece Królewskiej. Większość biblioteki legalnie przeszła w ręce Imperium Rosyjskiego i znajduje się teraz w Kijowie. To wystawa, która odświeża tożsamość Zamku zarówno historyczną, jak i kulturową, a opiera się właśnie na współpracy z kilkoma ośrodkami kulturalnymi Kijowa.
Canaletto i Biblioteka Królewska to najważniejsze wystawy nadchodzącego roku jubileuszowego?
Niewątpliwie tak. Będą znaczące dla Zamku, a jednocześnie z pewnością staną się wydarzeniami w skali międzynarodowej. Bernardo Bellotto jest w tej chwili odkrywany w Europie jako wybitny malarz miasta, zmieniający współczesne spojrzenie na pejzaż miejski XVIII wieku. Z kolei wystawa prezentująca gabinet naukowy, bo tym w istocie była biblioteka Stanisława Augusta, pokazuje epokę oświecenia – prądu umysłowego obecnego we wszystkich krajach europejskich – przez pryzmat polskiego dworu.
Oprócz klasycznych wystaw, do których jesteśmy przyzwyczajeni, Zamek proponuje zwiedzającym nową możliwość obcowania z dziełami sztuki.
Rozpoczynamy zupełnie nowy rozdział prezentacji dzieł muzealnych. Będziemy pokazywać wybitne, pojedyncze dzieła sztuki – zarówno te świeżo pozyskane dla naszej kolekcji, jak i te wypożyczone z kolekcji na świecie. W ten nurt naszych działań wpisuje się wizyta drugiego obrazu Caravaggia oraz portretu Rubensa – mogę już zapowiedzieć, że pokażemy niebawem obraz Paola Uccella, włoskiego malarza z XV wieku na miarę Botticellego i innych wielkich twórców quattrocenta florenckiego. Te pojedyncze dzieła sztuki będzie można obejrzeć, zwiedzając wnętrza Zamku. Będą czasowo dostępne dla zwiedzających w ramach stałej trasy. Pomysł na prezentowanie małych wystaw nazwaliśmy TAS – tanio, atrakcyjnie, szybko. Chcemy przekonać ludzi do ponownego odwiedzenia Zamku. I będziemy kontynuować, prezentując wielkich mistrzów i ich pojedyncze dzieła. Możemy to robić, bo same zgłaszają się do nas muzea z Paryża, Wiednia czy Rzymu z propozycjami wypożyczenia dzieł ze swoich zbiorów. Jesteśmy partnerem w skali międzynarodowej. Rozmawiamy i z antykwariuszami, którzy, co jest nowością, chcą sprzedawać rzeczy do Polski, i ze światowej klasy muzeami, które chętnie podejmują z nami rozmowy.
A jakie perełki udało się pozyskać dla Zamku na stałe? Które z nich najbardziej cieszą?
Wymienię dwa obiekty. Pierwszy to mały obraz przedstawiający Marię w otoczeniu aniołów, pędzla Pietra Lorenzettiego, działającego w Sienie około 1330 roku. Jego brat Ambrogio namalował tę słynną alegorię dobrego i złego rządu w ratuszu sieneńskim. To jest okres, kiedy Siena równorzędnie rywalizowała z Florencją. W czasie, kiedy powstało dzieło Lorenzettiego, Taddeo Gaddi, uczeń i współpracownik Giotta, namalował obraz o podobnym temacie i kompozycji. I to jest ten drugi obraz, którym zresztą zaczęliśmy tegoroczną serię zakupów. Rywalizujący wieki temu malarze będą teraz na Zamku sąsiadami na ścianach planowanego przez nas gabinetu włoskiego.
Gabinet włoski?
Jest plan utworzenia gabinetu włoskiego w dwóch salach na parterze, przylegających do galerii sztuki. Chcemy go otworzyć za trzy lata. Pracujemy teraz nad koncepcją, planujemy kolejne zakupy.
Trzy lata to odległy plan, pomówmy o inwestycjach zaplanowanych na przyszły rok.
Jesteśmy w trakcie przygotowywania inwestycji w ogrodach północnych. Powstanie tam nowoczesny magazyn z pracowniami konserwatorskimi, niewielką powierzchnią wystawienniczą oraz pomieszczeniami przeznaczonymi na działania edukacyjne. Chcemy dynamicznie rozwijać ten obszar działalności i brakowało nam powierzchni wspierającej nasze działania promocyjne i oświatowe. Budynek będzie miał dwa piętra nad i dwa pod ziemią. Jego podstawową funkcją jest nowoczesny magazyn i profesjonalnie wyposażone, obszerne pracownie techniczne. Bo Zamek to także infrastruktura techniczna: hydraulika, elektryka, klimatyzacja i wszystko to, czego nie widać, a jest niezbędne do funkcjonowania. Znajdą tam też miejsce pracownie rzemieślnicze i konserwatorskie. Zamek ma wiele funkcji, a jedną z nich, zupełnie nieoczywistą, jest zachowanie ginących rzemiosł, umiejętności trudnych, zapominanych, a w takich miejscach niezbędnych.
Czy konieczność przeniesienia działalności do sieci, wymuszona przez pandemię, przyniosła rozwiązania, które będą wykorzystywane już na stałe?
Pandemia z pewnością przyczyniła się do tego, że rozwinęliśmy wszelkie działania promocyjne w sieci i nasza obecność w social mediach bardzo się zaktywizowała. Nowe technologie wykorzystujemy do promocji i zachęcania do odwiedzin. Nic nie zastąpi bezpośredniego obcowania ze sztuką, więc cieszymy się, że jest to już możliwe. Uruchomiliśmy jednak aplikację, dzięki której wybrane dzieła sztuki można obejrzeć dokładnie, detal po detalu, na ekranie komputera. To z pewnością jest ciekawe doświadczenie. Sieć umożliwia nam także bezpośrednią komunikację z widzem, co sprawdziliśmy w sytuacjach, wcale nie tak rzadkich, jak ustalanie autorstwa obrazu albo tożsamości postaci na nim uwiecznionych. Mamy na przykład obraz Botticellego, nad którym głowimy się, kim może być widoczny na obrazie młodzieniec z książką o architekturze w ręce. Druga zagadka to wspaniały portret pastelowy zapewne jednego z Wettynów. Oba dzieła kupiliśmy w tym roku. Czekamy na pomysły i jesteśmy otwarci na współpracę z naszymi gośćmi. Kilka supozycji już było, okazały się nieprawdziwe, ale jedną z nich właśnie sprawdzamy i kto wie, czy nie okaże się trafna.
To wspaniałe połączenie historii z teraźniejszością i dowód, jak bardzo te dwie, wydawałoby się odległe rzeczywistości, się łączą. Okazją do pokazania takich powiązań będzie planowana wystawa Norblina, wspaniałego artysty i ojca Aleksandra, który wpisał się w historię Warszawy jako założyciel słynnej fabryki.
Zdecydowanie tak. Chcemy, żeby Zamek wyszedł do ludzi i do miasta. Jest to pole, które chcemy zagospodarować. Zamek ma być kuszący, wabiący, ma mieć bogatą ofertę kulturową, wykraczającą poza tradycyjne zwiedzanie sal wystawowych. I to się dzieje. Bogactwo planów, wydarzeń, zakupów, propozycji międzynarodowej współpracy aż pulsuje.
Po roku jubileuszowych obchodów, nowych propozycjach wystawienniczych i nowych formach kontaktu ze zwiedzającymi może pan choć częściowo podsumować skuteczność i efekty podjętych działań?
Celem nadrzędnym jest budowa wielkiego Zamku. Wielkiego w znaczeniu sprawnie działającej instytucji, dobrze komunikującej się z publicznością i spełniającej swoją funkcję społeczną. Obchody Jubileuszu mają nam w tym pomóc. W powiększeniu kolekcji, realizacji planowanych inwestycji, ale przede wszystkim w odświeżeniu wizerunku. Nie chcemy się kojarzyć z filcowymi kapciami i zakurzonymi gablotami, z XIX-wiecznym obrazem muzeum, gdzie nie wolno się nawet zbliżyć do eksponatów. Nadal nie pozwolimy ich dotykać (śmiech), ale chcemy promować kulturę w szerokim tego słowa znaczeniu, na przykład muzykę czy sztukę nowoczesną, czego przykładem jest rzeźba Mitoraja prezentowana na dziedzińcu Pałacu Pod Blachą. I nadal będziemy pokazywać sztukę nowoczesną w starych wnętrzach, bo to jest znakomite zestawienie. Oczywiste jest, że nie kupujemy sztuki współczesnej, to nie jest nasz profil. Co ciekawe, o ile sztuka współczesna bije rekordy cenowe na rynku, o tyle ta dawna, stara, utrzymuje się na przyzwoitym, dostępnym dla nas poziomie. I to chcemy maksymalnie wykorzystać – inwestować, kupować i wzbogacać kolekcję. Obchody Jubileuszu są też dowodem na to, że nasza polityka niewyważania otwartych drzwi jest trafna. Działamy po prostu jak najlepsze muzea europejskie, a w Polsce jako pierwsi wprowadzamy niektóre rozwiązania. Na Caravaggia sprzedaliśmy kilkaset biletów przez internet jeszcze przed otwarciem wystawy. W Polsce się to wcześniej nie zdarzyło, na świecie to norma. Frekwencja w październiku pobiła wszelkie rekordy i zbliżyła się do poziomu sprzed pandemii. Co z jednej strony pokazuje głód obcowania ze sztuką, z drugiej potwierdza słuszność przyjętej strategii. |