Pavola Breslika krytycy magazynu Opernwelt wybrali najbardziej obiecującym śpiewakiem 2005 roku. I nie pomylili się. W 2000 roku wygrał prestiżowy konkurs im. Antonína Dvořáka, a w 2017 roku wziął udział w ceremonii otwarcia Elbphilharmonie w Hamburgu. Występował od Metropolitan Opera w Nowym Jorku po Covent Garden, Glyndebourne, wiedeńską Staatsoper, Salzburg Festival i BBC Proms w Royal Albert Hall. Po trzech miesiącach kwarantanny z powodu pandemii koronawirusa, Breslik triumfalnie powrócił w czerwcu do Bayerishe Staatsoper w Monachium, wykonując cykl pieśni Janáčka Pamiętnik zaginionego. Redaktor Jansson J. Antmann rozmawiał z tenorem podczas prób do Księżniczki czardasza w Operze w Zurychu. Premiera we wrześniu tego roku.

 

Tekst: Jansson J. Antmann

 

W swojej karierze grałeś główne role w operach Mozarta w teatrach i na festiwalach na całym świecie. Powiedziałeś, że śpiewanie Mozarta to najlepszy sposób na naukę techniki.
Wolfgang wiele mnie nauczył i jestem bardzo wdzięczny, że zacząłem swoją karierę, śpiewając jego utwory. Wokalista musi mieć doskonałą technikę. Bez tego uszkodzisz swój głos. Kompozycje Mozarta są złożone, a jego utwory wokalne absolutnie doskonałe. Są najlepszym przykładem na to, że zdrowy głos jest ważny. Jest czystość dźwięku, legato, które wymaga doskonałości technicznej. Moim zdaniem każdy śpiewak powinien zaśpiewać Mozarta. Nawet śpiewacy wagnerowscy to robią.

Wciąż powracasz do oper Mozarta, a w czerwcu przyszłego roku w Bayerische Staatsoper wcielisz się w rolę Belmonte w Uprowadzeniu z Seraju. Tamino w Czarodziejskim flecie to kolejna rola, którą wykonujesz wielokrotnie.
Tamino był właściwie moją drugą rolą Mozarta. Pierwszą był Don Ottavio w Don Giovannim w Operze Narodowej w Pradze. Miałem wtedy 21 lat. Trzy lata później zaśpiewałem Tamino w Glyndebourne. Teraz mam 41 lat i ta rola jest nadal w moim repertuarze. Śpiewanie Mozarta to jak oddanie samochodu do serwisu. Z wiekiem śpiewasz coraz cięższe role, jak Edgardo w Łucji z Lammermooru, Gennaro w Lukrecji Borgi, Nadir w Poławiaczach pereł czy Faust. Po zaśpiewaniu tych ról zawsze lubię wracać do Tamino, ponieważ jest to dobre dla głosu. Albo do Belmonte i koloraturowych pasaży, dzięki którym głos jest zdrowy i lekki.

W 2017 roku wykonaliście światowe prawykonanie Reminiszenza Wolfganga Rihma na długo oczekiwanym wielkim otwarciu Elbphilharmonie w Hamburgu. Wśród dostojnych gości byli między innymi prezydent Niemiec Joachim Gauck, kanclerz Angela Merkel, burmistrz Hamburga Olaf Scholz i architekt Jacques Herzog. Co pamiętasz z tej wyjątkowej okazji?
Zawsze cieszę się, kiedy ludzie wspominają o Elbphilharmonie i w głębi serca myślę, jakie to szczęście, że mogłem wystąpić na jej otwarciu. Reminiszenz został napisany dla Jonasa Kaufmanna, ale on zachorował i musiałem go zastępować.
Podobał mi się ten utwór i od tamtej pory go wykonuję.

Biorąc pod uwagę sukces twojego wykonania Reminiszenz w miejscach takich jak Philharmonie de Paris w 2017 i Concertgebouw w Amsterdamie rok później, czy możemy się spodziewać, że wykonasz utwory innych współczesnych kompozytorów?
Jeśli chodzi o muzykę współczesną, nie jestem wielkim fanem. Wydaje się, że w dzisiejszych czasach kompozytorzy nie potrafią szczególnie dobrze pisać dla głosu. To nie to samo, co pisanie muzyki instrumentalnej, która ma interwały wymagające przeskoczenia ogromnych skali, podczas gdy próbujesz znaleźć właściwą nutę. Występowałem w Lulu Berga w Salzburgu. To piękne dzieło, ale jest niezwykle trudne. Ze wszystkich ról, które wykonałem, nauka Lulu zajęła mi najwięcej czasu. Zrobiłem to raz i wystarczy. Nigdy więcej! To nie znaczy, że jestem leniwym tenorem, który nie chce uczyć się nowych rzeczy. Przeciwnie. Bardzo się z tego cieszę, ale współcześni kompozytorzy muszą nauczyć się, jak działa ludzki głos. Chciałbym śpiewać przez wiele lat, nie chcę udawać księcia i odgrywać roli Tamino do końca życia. A jeśli chcę nadal śpiewać w wieku 65 lat, potrzebuję utworów, które są zdrowe dla głosu.

Czytaj więcej